Dwoje Włochów wracających z wycieczki o mały włos nie utonęło we własnym aucie. Kiedy przejeżdżali mostem w jednym z hrabstw w stanie Utah pod ciężarem ich pojazdu zarwała się konstrukcja. Samochód z dwojgiem ludzi przekoziołkował i wpadł do rzeki, dryfując ponad 140 metrów. "Rozbitków", którzy utknęli na mieliźnie na środku strumienia, odnalazła dopiero w nocy ekipa ratunkowa zaalarmowana przez córkę miejscowego szeryfa.
47-letnia Sussana Dursi oraz 62-letni Roberto Bellocci z Włoch o mały włos nie utonęli gdy wracali z kempingu Kodachrome Basin, znajdującego się około 30 kilometrów na południowy wschód od Parku Narodowego Bryce Canyon (południowo-zachodnia część stanu Utah, USA).
Dryfując autem
Kiedy przejeżdżali przez most wzniesiony nad rzeką przepływającą przez hrabstwo Garfield, część konstrukcji zarwała się pod ciężarem ich samochodu. Wpadł on wraz z pasażerami do wody. Uwięzieni w nietypowej pułapce dryfowali około 140 metrów, zatrzymując się finalnie mieliźnie na środku rzeki.
Na szczęście Włosi nie odnieśli obrażeń uniemożliwiających im wydostanie się przez okna na dach auta. Mokrzy i uwaleni rzecznym mułem wspięli się na wywrócony do góry nogami pojazd.
Alarm od córki szeryfa
Pomoc nadeszła ze strony córki miejscowego szeryfa, która chciała przejechać przez ten sam most. Widząc dziurę w konstrukcji, zadzwoniła do swojego ojca, by zapytać, czy przypadkiem nie otrzymał zgłoszenia dotyczącego podobnego incydentu.
Krzyk w mroku nocy
Szeryf hrabstwa Garfield szybko zorganizował drużynę funkcjonariuszy, mających przeszukać rzekę. Mimo że poszukiwania odbywały się w nocy, policjanci usłyszeli wołanie o pomoc Sussany oraz Roberta.
Dzięki współpracy z wodną załogą ratunkową udało się przeholować pojazd i tkwiącą na nim parę, która skrajnie wychłodzona i odwodniona trafiła pod opiekę lekarzy z placówki medycznej Garfield Memorial Hospital.
Autor: mb/map / Źródło: ENEX