Dwa tornada przeszły w piątek nad stanem Wiktoria w południowo-wschodniej Australii, wyrządzając znaczne szkody. Jak poinformowały służby medyczne, co najmniej 20 osób trafiło do szpitala. Pięć osób jest ciężko rannych. Wstępnie oszacowano, że wiatr wiał nawet z prędkością 250 km/h.
Żywioł zrywał dachy i wyrywałdrzewa z korzeniami. - Wszystko latało: aluminiowe konstrukcje, ogrodzenia, grille - relacjonował w stacji radiowej ABC zastępca burmistrza miasteczka Corowa Shire, Daryl Davey. Służby dostały ponad 150 wezwań z prośbą o pomoc, relacjonują lokalne media.
"Już wiem, jak się czują ci, których widzisz w telewizji"
Tornada powstały w okolicach miejscowości Yarrawonga, położonej około 280 kilometrów na północ od Melbourne. - To cud, że przy tak ogromnej sile żywiołu i znacznych zniszczeniach nie zostało rannych więcej ludzi - powiedział rzecznik służb ratunkowych.
- Już wiem, jak się czują ludzie, których to spotyka, a których widzisz w telewizji - mówi z kolei Lauren Fogerty, mieszkanka kolejnej dotkniętej tornadem miejscowości - Bundalong.
Wstępnie oszacowano, że wiatr wiał z prędkością od 180 km/h nawet do 250 km/h. Miejscowi badacze pogody podkreślają, że tornada o takiej sile w tej części Australii zdarzają się rzadko.
Autor: //kdj / Źródło: PAP, Reuters