Nie było Wlazłego, zabrakło „Winiara” – z Turcji mieliśmy wrócić z pustymi rękami. Przyjechaliśmy ze złotym medalem mistrzostw Europy, czego nie dał nam nawet Hubert „Kat” Wagner.
Gwiazd nie było, ale wygrany w cuglach memoriał im. Huberta Wagnera pozwalał patrzeć z optymizmem. Do składu wskoczył młody Kuba Jarosz, a liderem miał być Bartosz Kurek.
Talent atakującego, oraz innych, eksplodował niczym wulkan.
Pierwsze dwa spotkania siatkarze Castellaniego wygrali po 3:1 nie dając szans Francuzom i biorąc rewanż na Raulu Lozano i jego Niemcach. Gospodarzom podobno pomagają ściany, ale okazało się, że nie te tureckie – nasi zlali gospodarzy bez straty seta.
Trzeba zaznaczyć, że Polacy mieli trochę szczęścia przy losowaniu. Trafili do połówki z nienajmocnejszymi Hiszpanią, Słowacją i Grecją. Z pierwszymi wygrali po tie breaku, ale na własne życzenie. Ze Słowacją męczyliśmy się strasznie, rywale mieli meczbole, ale udało się – nasi wygrali i awansowali do „czwórki”.
Urwali seta
O rozstawieniu decydowało losowanie, które przyniosło nam Bułgarów. Efekt? 3:0 i nikt nie miał wątpliwości, że idziemy po złoto. W finale Francuzi urwali nam jednego seta.
Czy nasi powtórzą sukces z Turcji tego nie wiemy, ale wiemy jedno – kraj nad Bosforem takiej imprezy już długo nie zorganizuje – nawet na finale hala świeciła pustkami.
Nie świeciły nimi za to ulice Warszawy, kiedy w poniedziałek 14 września złoci medaliści z MVP turnieju Piotrem Gruszką na czele, wrócili do kraju.
Kibice pozdrawiali ich w drodze pod Pałac Kultury, gdzie nastąpiła kulminacja. Entuzjazm próbowali podtrzymać politycy. Na swój sposób. Kancelarie prezydenta i premiera pokłóciły się o to, gdzie mają jechać siatkarze. Wydaje się, że najwięcej namieszał minister, który później stał się bardziej „Mirem”, niż Drzewieckim. Prezydent siatkarzy w końcu nie gościł, ci dostali odznaczenia państwowe z rąk premiera.
Tekst: Kuba Czernikiewicz Wideo: Łukasz Dulniak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Dulniak; źródło: TVN24