Niedziela, 9 sierpnia Chociaż "trzymają kciuki", to patrzą nieufnie. - W razie niepowodzenia sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie rząd znajdzie się w trudnej sytuacji. A my zażądamy szczegółowego raportu - zapowiedział w programie "24 godziny" Adam Glapiński, doradca prezydenta. Wszystko stanie się jasne już 17 sierpnia. Na razie rząd robi dobrą minę i przestrzega: teraz trzeba spokoju.
W maju Stichting Particulier Fonds Greenrights wygrał licytację kluczowych aktywów stoczni Gdynia i Szczecin, a 17 czerwca otrzymał gwarancje banku Qatar Islamic Bank. Katarski inwestor ma zapłacić za majątek stoczni Gdynia i Szczecin odpowiednio - ponad 287 mln zł oraz ponad 94 mln zł. Stichting Particulier Fonds Greenrights jest jedynym udziałowcem spółki Polskie Stocznie, która ma zarządzać majątkiem obu zakładów. Inwestorem w tej spółce jest katarski fundusz QInvest.
Rząd ma powody do obaw?
Za osiem dni (17 sierpnia) upływa drugi już termin, w którym Katarczycy mają uregulować należności. Jeden już złamali. Czy i tym razem scenariusz będzie podobny? - Mam nadzieję, że dojdzie do transakcji. Życzę tego rządowi, bo to byłaby tragedia personelu, obu tych zakładów - zaznaczał w programie "24 godziny" Adam Glapiński.
Doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego do spraw gospodarczych przestrzega jednak, że w przypadku niepowodzenia rządowego planu, będzie musiał on wziąć na siebie pełną odpowiedzialność. - A jest ona tym większa, że wiedza dotycząca tej transakcji jest tak poufna - zaznaczał Glapiński.
Między innymi z tego powodu, jeśli czarny scenariusz się sprawdzi, prezydent będzie domagał się szczegółowego raportu na temat negocjacji ze stroną katarską. - W razie niepowodzenia rząd znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji - wieszczy Glapiński.
Spokój i cisza - rząd prosi
Ale resort gospodarki na razie studzi emocje. Wiceszef resortu Adam Szejnfeld podkreślał w programie, że "teraz potrzebny jest przede wszystkim spokój". - Większy niż do tej pory. W Polsce jest za dużo złych emocji i złych działań wokół stoczni. A jak się mleko wyleje, to jest podnoszone larum. Zostawmy już tę szklankę z mlekiem. Niech sprawą zajmą się profesjonalni negocjatorzy - apelował.
Szejnfeld zaznaczył, że wprawdzie "koszty polityczne są ważne dla polityków", ale w przypadku transakcji z Katarczykami ważniejszy jest aspekt społeczny, czyli los stoczniowców. - Dla nas istotne jest to, żeby umowa była wypełniona, a nie żebyśmy musieli sądzić się o odszkodowania z inwestorem - podkreślał.
Na razie zatem trzeba czekać i najlepiej "nie mówić o szczegółach dopóty, dopóki sprawa nie zostanie ona zamknięta". - Mam nadzieję, że za parę dni dowiemy się o pozytywnym rozwiązaniu - podkreślał. A jeśli nie? Czy niepowodzenie transakcji będzie oznaczało dymisję ministra skarbu Aleksandra Grada? Szejnfeld dwukrotnie uniknął odpowiedzi. Wymownie stwierdził tylko, że "wszyscy ministrowie są nimi tylko na chwilę". - Pan premier jest kierownikiem pewnego zespołu. Ma nie tylko prawo, ale i obowiązek wymagać więc od pracowników realizowania celów - zaznaczył.