Mimo usilnych starań lekarzy, 19-latek, który wracając ze studniówki, uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu, zmarł w szpitalu. "Zawsze chętny do pomocy, uprzejmy, uśmiechnięty" - tak wspominają go w szkole.
Młody chłopak wracał z przedmaturalnej imprezy z kolegą 28 stycznia. Ich samochód rozbił się na prostym odcinku drogi pod Gostyniem (woj. wielkopolskie).
Auto zjechało na przeciwległy pas, z pełnym impetem uderzyło w drzewo, odbiło się i wylądowało w rowie po drugiej stronie ulicy. Siła była tak ogromna, że spod maski volkswagena wypadł silnik.
Zakleszczonych nastolatków, przy pomocy sprzętu hydraulicznego, musieli wycinać z wraku strażacy. Obaj zostali zabrani do szpitala. Pasażer doznał urazu głowy i ogólnych obrażeń wewnętrznych. Gorzej było z kierowcą. Miał złamaną nogę w dwóch miejscach, stłuczenie krwotoczne płuc, a także krwotok podpajęczynówkowy - poważny uraz mózgu.
Przegrana walka
Walczył o życie niemal tydzień. W tym czasie jego znajomi, rodzina, nauczyciele modlili się o jego zdrowie. Zamawiali msze święte w jego intencji. Ostatnią - w piątkowe popołudnie 3 lutego. Niestety, kilka godzin wcześniej 19-latek zmarł w szpitalu.
"Ze smutkiem przyjęliśmy informację, że dziś odszedł od nas (...) wspierał różne akcje charytatywne organizowane w naszej szkole, między innymi kilkakrotnie był wolontariuszem w zbiórkach żywności. Zawsze chętny do pomocy, uprzejmy, uśmiechnięty. Ta śmierć pozostawia w nas dużą pustkę i smutek" - tak wspomina go szkolny klub wolontariatu.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: gostyn24.pl