Do jednego ze sklepów na poznańskiej Wildzie wpadł mężczyzna z nożem i bronią w ręku. Choć usłyszał zarzut kierowania gróźb do personelu i klientki, przebywa na wolności. - Nie każda osoba, która zachowuje się nieracjonalnie, od razu musi trafić do tymczasowego aresztu - przekonuje Łukasz Chojniak, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
30 czerwca mężczyzna z nożem i bronią w ręku wtargnął do sklepu spożywczego na poznańskiej Wildzie i zaczął grozić pracowniczkom. Całe zdarzenie zarejestrował monitoring. Mężczyzna został zatrzymany - jak wykazały badania, miał 3 promile alkoholu we krwi. Wypuszczono go jednak na wolność. Powód? Brak "odpowiednich przesłanek" do tymczasowego aresztowania.
"Nie widać ruchu"
Z funkcjonariuszami zgadza się Łukasz Chojniak, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Przestępstwa w tym zachowaniu nie widzę, trudno mówić o tymczasowym aresztowaniu. Nie każda osoba, która zachowuje się nieracjonalnie, od razu musi trafić do tymczasowego aresztu - przekonuje i tłumaczy, że sam fakt posiadania noża i jego wyciągnięcia nie jest przestępstwem: - Mogłoby to być wykroczenie, jeśli da się uprawdopodobnić, ze chciał on popełnić jakieś przestępstwo. Gdyby zaczął je popełniać lub usiłował, wtedy ponosi on odpowiedzialność karną. On jednak ma nóż w ręku i nie widzimy, by wykonywał żadnego ruchu w kierunku innej osoby - wyjaśnia.
"Podszedł do mnie z nożem"
Inną wersję wydarzeń niż widoczne jest na nagraniu, prezentuje jedna z pracownic sklepu. Mężczyzna miał przyłożył nóż do jej żeber. Takie zeznania złożyła też policjantom.
- Kiedy wszedł do sklepu pytał o gin z tonikiem. Kiedy kasjerka powiedziała że nie ma, on zaczął mówić coś do siebie. W pewnym momencie wyciągnął broń. Cały czas coś do siebie gadał. Potem powiedział coś w stylu „czy to jest dla pani śmieszne?”. Podszedł do mnie z nożem i zapytał „wychodzisz czy zostajesz tak jak inni w sklepie?”. Zapytałam, „co pan robi?” i zaczęłam się od niego odsuwać. On zaczął się zbliżać, więc poszłam do tyłu się schować - relacjonuje.
Według policji nie doszło jednak do formalnego użycia noża ani broni.
- Zapytał on tylko, czy kobieta wchodzi czy wychodzi. Opuścił sklep, nie żądał artykułów ze sklepu ani pieniędzy - tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
"Mężczyzna jest pod naszą kontrolą"
Jak podkreśla Chojniak, rozumie on obawy ekspedientek i klientów sklepu.
- Z tego nagrania nie wynika, że nóż był wystawiony w celu innym niż tylko zamanifestowania. To wymyka się racjonalnemu działaniu. Sam bym, się bał, to ludzkie. Do prawno-karnej oceny potrzeba jednak czegoś więcej. Trzeba założyć, że ten człowiek próbował np. odebrać portfel lub zażądać pieniędzy z kasy sklepowej. W tym przypadku trudno przyjąć, że doszło do przestępstwa - uważa.
Policja zapewnia także, że personel sklepu i klienci nie muszą obawiać się o swoje zdrowie lub życie.
- Mężczyzna jest pod naszą kontrolą, sprawdzamy co robi. Mamy dobry kontakt personelem sklepu, który doskonale zna tego mężczyznę, wielokrotnie kupował tu alkohol. Nic nie wskazuje, by istniało jakieś ryzyko - uspokaja Borowiak.
Mężczyzna usłyszał już zarzut kierowania gróźb w kierunku personelu i klientki. Grożą mu za to 2 lata pozbawienia wolności.
Zobacz materiał Faktów TVN:
Autor: fc/r / Źródło: TVN 24 Poznań