Obarczeni winą za doprowadzenie do katastrofy CASY nie wracają jednak do służby. Doniesienia "Polski" zdementował szef MON. - Oni są w rezerwie kadrowej i nie wyobrażam sobie, żeby któraś z tych osób wróciła na kierownicze stanowiska - stwierdził Bogdan Klich.
O sprawie napisał dziennik "Polska". Według gazety trzech z pięciu żołnierzy obarczanych winą za styczniową katastrofę samolotu CASA miało znów trafić do armii. MON dementuje. - Żaden nie został przywrócony do służby i żaden nie zostanie przywrócony dopóki sprawa się nie wyjaśni. Przypominam, że w dalszym ciągu toczy się postępowanie w stosunku do jednej z tych osób - powiedział Klich.
Po katastrofie wojskowego samolotu dowódca 13. eskadry z Krakowa ppłk Leszek Leśniak, kontroler lotów kpt. Andrzej Koniarz i dyżurny z Centrum Operacji Powietrznych ppłk Marek Sołowianiuk zostali zdymisjonowani i przeniesieni do rezerwy kadrowej. CZYTAJ WIĘCEJ
W sprawie na razie nie ma zarzutów
Nie wiadomo jednak jaki jest finał wytoczonych im postępowań dyscyplinarnych, bo zostały one objęte tajemnicą. Sprawę katastrofy CASY bada Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.
Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia w Mirosławcu. Zginęło 20 osób - czteroosobowa załoga i 16 oficerów. Komisja badająca okoliczności tragedii ustaliła, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.
Źródło: "Polska", APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24