Urzędnicy domagają się wyższych opłat od właścicieli przystani na mazurskich jeziorach. Jako powód podają śluzy i spiętrzenia wodne, które według nich sprawiają, że jeziora przestają być naturalne i trzeba za nie płacić. Właściciele przystani się jednak buntują i zapowiadają, że opłat nie wniosą.
Spór toczy się o śluzy i spiętrzenia wodne - urzędnicy twierdzą, że takie jeziora jak Tałty, Niegocin, czy Mamry, już nie są naturalne i za korzystanie z nich trzeba zapłacić więcej.
Według Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, sztuczne zbiorniki podlegają bowiem prawu o nieruchomościach a nie prawu wodnemu, ponieważ jezioro zajmuje konkretną powierzchnię, czyli grunt. Na tej podstawie wyliczono, że zajęcie każdego metra kwadratowego wody pod przystań musi kosztować średnio ok. 25 zł rocznie.
Właściciele przystani protestują. - U nas to by było 50 tys. rocznie. Czyli co? Ja miałbym cztery razy opłaty podnieść, żeby tylko na ta opłatę starczyło? - mówił Grzegorz Winiarczyk, jeden z właścicieli. Do głosów sprzeciwu dołączają się również żeglarze i okoliczne starostwa. Powodem protestu jest obawa przed utratą turystów ze względu na zbyt wysokie koszty pobytów.
Wyrok przed wakacjami
Urzędnicy na razie nie planują jednak zrezygnowania z pomysłu i grożą, że za niepłacenie będą kierowali sprawy do sądów.
Pozew w tej sprawie otrzymał już Wiesław Okrasa, jeden z właścicieli przystani. - Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej wymyślił sobie, że będzie miał większe pieniądze. Efekt jaki? Nie mają żadnych, bo nikt nie płaci - przekonywał. Sprawą zainteresowało się już także Ministerstwo Środowiska, które obiecało zająć się tą kwestią.
Pierwszy wyrok w tej sprawie spodziewany jest jeszcze przed najbliższymi wakacjami. Prawdopodobnie to od niego będzie zależeć czy Zarząd Gospodarki Wodnej zrezygnuje z pobierania opłat.
Autor: AB / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu