- Tak, prawda, nie wystarczyło wyobraźni, ale zabrakło jej także (...) instytucjom funkcjonującym w obszarze europejskim, zabrakło politykom opozycji, eurodeputowanym, de facto - wszystkim - powiedział minister kultury Bogdan Zdrojewski w wywiadzie dla PAP, odpowiadając na zarzut, że można było przewidzieć obecne reakcje na ACTA. Dodał, że umowa w najbliższych tygodniach powinna być poddana analizom, ale bez udziału polityków. Jego zdaniem dokumentowi powinni się przyjrzeć specjaliści od wymiany handlowej, praw autorskich i funkcjonowania internetu.
- Razem ze swoim zespołem przygotowałem kompletne kalendarium zdarzeń związanych z procedowaniem nad ACTA - od początku wejścia przez nas w tę problematykę, aż do dnia podjęcia decyzji w sprawie umowy przez Radę Ministrów. Kalendarium - wraz z informacjami dotyczącymi tego, jak przebiegały konsultacje, do kogo docierały dokumenty, w jakim konkretnie czasie - jest gotowe - stwierdził Zdrojewski.
Dodał, że premier zapozna się z tymi informacjami dziś lub jutro.
"Nie muszą podlegać konsultacjom"
Zdrojewski zastrzegł jednak, że umowy tego typu, jak ACTA "nie muszą podlegać konsultacjom - zgodnie z obowiązującym w Polsce trybem". - Zdecydowałem, że konsultacje ws. ACTA zostaną przeprowadzane, choć jak się teraz okazało - były niewystarczające. Zastanawiamy się, jak wykorzystać czas najbliższych dwóch - trzech lat, aby uzupełnić te braki, aby obieg informacji był prawidłowy, aby pozyskać opinię publiczną dla określonych rozwiązań, albo też - aby zdobyć argumenty przeciwko ratyfikacji tego dokumentu. Mamy czas - podkreślił minister.
I dodał: - Z mojego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby najbliższe tygodnie, czy może nawet - miesiące, były poświęcone analizie ACTA bez udziału polityków. Wolałbym, aby temu aktowi przyjrzeli teraz się specjaliści z zakresu wymiany handlowej,
Z mojego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby najbliższe tygodnie, czy może nawet - miesiące, były poświęcone analizie ACTA bez udziału polityków. zdrojewski
Opinie były
Minister podkreślił jednak, że rząd "już wcześniej" próbował pozyskać "różnego rodzaju opinie ws. ACTA". - Wszystkie, do tej pory, były pozytywne. Do momentu styczniowego protestu nie otrzymałem żadnego sygnału, że dokument jest kontrowersyjny, choćby w najmniejszym stopniu. Dokumenty były znane, udostępnione na stronach internetowych, nawet tych należących do indywidualnych blogerów. Z dostępnością do tego dokumentu nie ma problemu - podkreślił Zdrojewski.
I zapowiedział, że będzie chciał zasięgnąć opinii "Obywateli Kultury" i "dotrzeć także do indywidualnych odbiorców, którzy wykazali nadzwyczajne zainteresowanie ACTA - po to, aby spróbować dokładnie sprawdzić skąd biorą się ich obawy".
- Poprosiłem też wicepremiera Waldemara Pawlaka, aby pomógł mi w rozpoznaniu tego dokumentu od strony ekonomicznej, w kontekście ewentualnych skutków, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Te, które były szacowane do tej pory, były określone dość skromnie i według mojej oceny - zbyt pobieżnie. Chciałbym też, aby - posługując się umową ACTA - Ministerstwo Sprawiedliwości dokonało wykładni obowiązującego prawa autorskiego - dodał Zdrojewski.
Konsultowaliśmy
Pytany z iloma podmiotami w sumie była konsultowana ACTA, minister powiedział: - Tych podmiotów, stron i osób, które uzyskały informacje, było w sumie ok. 100. Były to także instytucje zrzeszające internautów, można nawet powiedzieć, że one dwa lata temu jako pierwsze uzyskały informacje o tym, że rozpoczynamy prace, że na stronie Komisji Europejskiej dostępny jest dokument ACTA.
I wyliczył zarzuty, jakie musiał ws. umowy odpierać. - Najpierw musiałem odpowiadać na zarzut o poufności prac nad ACTA. Potem musiałem odpierać kolejny zarzut: że nie było konsultacji. Wykazałem, że konsultacje się odbyły, ale wtedy z kolei spotkałem się z uwagą, że owszem - były, ale niewystarczające. Teraz próbuję pokazać, że było ich jednak sporo, a nawet więcej niż tego wymaga nasze prawo. Pojawił się jednak kolejny zarzut: że nie starczyło nam wyobraźni, aby przewidzieć, że zapisy ACTA mogą wywoływać takie reakcje. Tak, prawda, nie wystarczyło wyobraźni, ale zabrakło jej także (...) instytucjom funkcjonującym w obszarze europejskim, zabrakło politykom opozycji, eurodeputowanym, de facto - wszystkim - powiedział Zdrojewski.
Za szeroko?
Pytany czy w jednym akcie prawnym powinna być mowa o towarach podrabianych, znakach towarowych, ochronie własności przemysłowej i jednocześnie - o własności intelektualnej minister odpowiedział: - Nie, tak być nie powinno. (...) My jednak nie bardzo mamy możliwość, aby ingerować w dokument Unii Europejskiej (...). Na tym etapie nie mamy szans wnoszenia uwag - zwłaszcza tego typu, aby dokument dzielić na różne obszary. Zgadzam się jednak, że lepiej byłoby, aby takie akty prawne były bardzo precyzyjnie adresowane - łatwiej się wtedy nad nimi pracuje, sprawniej dyskutuje, łatwiej pozyskać też opinię publiczną - dodał.
BITWA O ACTA W SIECI - CZYTAJ RAPORT STARCIE INTERNAUTÓW Z ADMINISTRACJĄ – MINUTA PO MINUCIE ZOBACZ PROJEKT TRAKTATU ACTA
Źródło: PAP