Spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym - taki zarzut postawiła prokuratura Andrzejowi K., kierowcy cysterny, która w nocy z poniedziałku na wtorek zderzyła się we Wrocławiu z autobusem. W wypadku zginęły dwie osoby, a 16 zostało rannych.
Kierowca obecnie przebywa w szpitalu, ma obrażenia nóg. Jego stan był na tyle dobry, że można go było przesłuchać.
- Andrzej K. złożył obszerne wyjaśnienia. Jak stwierdził, nie rozmawiał wtedy przez telefon, nie zasnął. Droga była pusta. W pewnym momencie podrzuciło ciągnikiem i zarzuciło cysterną i on chcąc wyprowadzić samochód przyśpieszył i wtedy doszło do tego wypadku - powiedziała Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Wrocławska prokuratura oskarża mężczyznę o spowodowanie katastrofy lądowej, za co grozi mu nawet 12 lat więzienia. Kierowca jadąc 88 km/h, nie dostosował prędkości do warunków jazdy, co było przyczyną zderzenia z autobusem.
Nocny wypadek
Do wypadku doszło w poniedziałek przed północą na drodze wylotowej z Wrocławia. Cysterna zjechała na przeciwległy pas ruchu i zderzyła się z nadjeżdżającym rejsowym autobusem PKS.
W wyniku zderzenia oba pojazdy zapaliły się. Cysterna rozpadła się na dwie części. W wypadku dwie osoby zginęły, a 16 osób zostało rannych. Droga przez kilka godzin była zablokowana.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24