Liberalni posłowie z Platformy proponują, by w projekcie ustawy o in vitro zapisać możliwość adopcji zarodków przez inne pary niż biologiczni rodzice. Przepis taki miałby pozwolić na przechowywanie zygoty. Nowy zapis już ma swoich zwolenników i przeciwników. Przeciwko niemu jest autor projektu ustawy, Jarosław Gowin.
Adopcja zygoty miałaby polegać na tym, że zapłodnione zarodki, które nie zostały implantowane kobiecie, zostałyby zamrożone. Biologiczni rodzice musieliby podpisać deklarację, że wykorzystają je w ciągu kilku lat - od 3 do 5. Po tym czasie zarodki trafiłyby do tzw. banku zygot i mogłyby być adoptowane przez inne pary. W ustawie znalazłby się też zapis zakazujący niszczenia zarodków - donosi dziennik "Polska".
Szansa na kompromis
Pomysłodawcy takiego rozwiązania wierzą, że dzięki takim zapisom możliwy byłby kompromis z konserwatywnymi posłami, którzy obawiają się, że zarodki będą niszczone. Pierwszy projekt ustawy bioetycznej, opracowanej pod kierownictwem Jarosława Gowina, zezwalał na adopcję zarodków, ale było to możliwe tylko w wyjątkowych okolicznościach. Projekt przewidywał, że adoptowane mogłyby zostać zarodki, które już dziś są zamrożone w klinikach leczenia niepłodności.
Do adopcji trafiłby też zarodek, który np. ze względu na pogorszenie się stanu zdrowia kobiety nie mógłby być jej implantowany. Lekarze jednak nie mogliby celowo mrozić zapasowych zarodków, a właśnie tego chcą liberałowie. Na to nie chce zgodzić się Gowin.
Głos sprzeciwu
Jarosław Gowin uważa, że adopcja zarodków to instrumentalne traktowanie istoty ludzkiej. - Nie możemy do tego dopuścić, tym bardziej że podczas rozmrażania zarodki często giną - twierdzi.
Kościół, który nie pochwalał poprzedniego pomysłu redukcji embrionów, które nazywa "zamierzoną aborcją selektywną", jak i "rozmyślnym niszczeniem niewinnych istot ludzkich w początkowej fazie ich istnienia", o nowym pomyśle też nie wypowiada się pochlebnie. - Czym innym jest poszukiwanie rozwiązań dla zamrożonych już zarodków, a czym innym tworzenie zarodków po to, żeby je zamrażać - powiedział ks. profesor Franciszek Longchamps de Berier.
Niweluje problem prawny i jest tanie
Zwolennicy projektu zwracają uwagę na fakt, że pary, które z powodów zdrowotnych nie mogą wykorzystać swoich komórek do zapłodnienia in vitro, nie tracą szansy na zapłodnienie. Do tego jest to rozwiązanie dużo tańsze rozwiązanie niż cała kuracja in vitro. Rozwiązuje również problem niszczenia istniejących zarodków. Adopcja takiego zarodka będzie oznaczać przyznanie mu ochrony prawnej, takiej jaką mają dzieci poczęte.
Aby pomysł mógł wejść w życie, trzeba by jeszcze zmienić jeszcze prawo rodzinne, żeby zezwalało na taką adopcję.
Źródło: Polska