Prokuratura w Olecku (warmińsko-mazurskie) bada, czy Franciszek A., były policjant i ojciec żołnierza służącego w Afganistanie nakłaniał inkasenta z zakładu energetycznego do udziału w zamachu na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Franciszek A. zaprzecza doniesieniu inkasenta, tłumacząc, że jest ono wynikiem sprzeczki.
Pracownik elektrowni złożył zawiadomienie w piątek na komendzie policji w Węgorzewie, po tym, jak spisywał liczniki w domu Franciszka A. Inkasent zeznał, że właściciel mieszkania nakłaniał go do udziału w planowanym przez siebie zamachu na prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Jego motywem miała być wydana niedawno zgoda prezydenta na przedłużenie o kolejne pół roku polskiej misji wojskowej w Afganistanie. - Franciszek A. jest ojcem jednego z żołnierzy, którzy tam służą - wyjaśnił rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski.
Prokuratura działa w trybie pilnym
Sprawę jeszcze w dniu doniesienia zaczęła badać prokuratura rejonowa w Olecku. Postępowanie wszczęła postępowanie w trybie, który stosuje się "w wypadkach niecierpiących zwłoki". Tego dnia przeszukano dom Franciszka A. w pobliżu Bań Mazurskich i przesłuchano cztery osoby, mogące mieć związek ze sprawą.
- W mieszkaniu podejrzewanego nie znaleziono żadnej broni - poinformował Orzechowski. Jak dodał, Franciszek A. jest byłym policjantem.
Sprzeczne zeznania
Franciszek A. przekonuje, że jest niewinny i stał się ofiarą pomówień ze strony inkasenta. Jego zdaniem, cała historia jest wynikiem sprzeczki między nimi.
Jak wyjaśniał Orzechowski, postępowanie ma wyjaśnić "znaczące sprzeczności w zeznaniach" poszczególnych osób. Prokuratura podejmie w najbliższych dniach decyzję, czy w ogóle wydać postanowienie o wszczęciu śledztwa i przedstawić zarzuty w tej sprawie.
Na razie postępowanie prowadzone jest w kierunku podżegania do zamachu na głowę państwa. Jest to zbrodnia z art. 134 kodeksu karnego - zagrożona karą od 12 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia.
Źródło: PAP, tvn24.pl