Jeden kilometr przez trzy godziny - taką odległość w takim czasie pokonywali w sobotę kierowcy wracający z Zakopanego. Wszystko przez gigantyczny korek na zakopiance, który liczył kilkadziesiąt kilometrów. Teraz jest już lepiej, bo fala aut przesunęła się w głąb kraju. Sytuacja może powtórzyć się jednak jutro. Na niedzielę wielu turystów wypoczywających na południu kraju zaplanowało bowiem powroty.
Sylwestrowi goście, którzy przyjechali świętować nadejście Nowego Roku pod Giewont, nie będą miło wspominać powrotów. Sobotnie popołudnie upłynęło im pod znakiem przymusowych postojów na drogach wyjazdowych z Zakopanego oraz na samej zakopiance. Jak relacjonował reporter TVN24, zator w stronę Krakowa miał około 40 kilometrów. Samochody poruszały się ze średnią prędkością 5 km/h.
Około godziny 17 ruch na zakopiance upłynnił się, bo fala samochodów przesunęła się w głąb kraju. - Niewielkie utrudnienia są jedynie przy wyjeździe z Nowego Targu, gdzie kończy się droga dwupasmowa - powiedział dyżurny nowotarskiej policji. Dalej ruch w kierunku Krakowa jest płynny.
Policja radzi, by nie wjeżdżać na zakopiankę
Prawdopodobnie jutro czeka nas powtórka z rozrywki. Na niedzielę wielu turystów wypoczywających na południu kraju zaplanowało bowiem powroty.
Policjanci radzą, aby kierowcy na zakopiankę w ogóle nie wjeżdżali i wybierali objazd przez Czarny Dunajec. Można też kierować się na przejście graniczne w Chochołowie i dalej przez Słowację w kierunku przejścia granicznego w Korbielowie.
ŁOs,tka//mat/tr
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24