Sposób, w jaki doszło do przełożenia przesłuchania Mirosława Drzewieckiego przed hazardową komisją śledczą, spotyka się z krytyką nie tylko polityków opozycji, ale także PO. - To był ewidentny błąd. To zostało źle rozwiązane - w "Faktach po Faktach" komentuje minister w rządzie Donalda Tuska Julia Pitera. - Ktoś dzisiaj powiedział, że Chlebowski miał wczoraj na sobie tyle pudru, że może zabrakło dla Drzewieckiego - dodał poseł PiS Paweł Poncyljusz.
Mirosław Drzewiecki miał się w piątek stawić przed komisją śledczą ds. wyjaśnienia afery hazardowej. Do przesłuchania jednak nie doszło, bo były minister poinformował przewodniczącego komisji Mirosława Sekułę z Platformy Obywatelskiej, że ma problemy zdrowotne. Przesłuchanie przełożono na przyszły czwartek.
Krytykę wzbudził sposób przekazania wniosku Drzewieckiego - Sekule wręczył go poseł PO Sebastian Karpiniuk, który już w czwartek po południu wiedział, że Drzewiecki się nie zjawi. Mimo to, nie poinformował posłów, którzy przez wiele godzin przesłuchiwali byłego szefa klubu parlamentarnego Platformy Zbigniewa Chlebowskiego.
Czego zabrakło?
- Warto pamiętać, że w polityce interpretuje się zachowanie każdego uczestnika zdarzenia. Łatwo było przewidzieć, jak takie zachowanie zostanie wykorzystane przez opozycję - krytykuje kolegów Julia Pitera. - Zabrakło perspektywistycznego zastanowienia się - dodaje minister.
"Jak w PRL"
Sprawę wyśmiał natomiast poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Poncyljusz. - Mnie to przypomina PRL. Wtedy też najważniejsi politycy przy przesileniach znikali, a powody zawsze były takie same - ważne sprawy osobiste i zdrowotne - mówi Poncyljusz. I przytacza żart, jaki powtarzali sobie dzisiaj politycy. - Ktoś dzisiaj powiedział, że Chlebowski miał wczoraj na sobie tyle pudru, że może zabrakło dla Drzewieckiego - śmieje się poseł.
"Teatr zsynchronizowany"
Zupełnie serio doszukiwał się natomiast przyczyny takiego zachowania Mirosława Drzewieckiego. - Dlaczego ten unik? Może dlatego, że Chlebowski za długo odpowiadał i teraz Drzewiecki musi się przygotować. Może za tydzień będziemy podziwiać taki teatr ze strony Drzewieckiego - zastanawia się Paweł Poncyljusz.
"O połowę krócej"
Julia Pitera odpowiada na to, że przesłuchanie Zbigniewa Chlebowskiego było na siłę przedłużane. - Mogło spokojnie trwać o połowę krócej, a na pewno o jedną trzecią. Pytania były wciąż powtarzane, posłowie nie słuchali się nawzajem - uważa. - Problem w tym, że nie można wyjaśniać sprawy w oparciu o własną tezę. Osoba wyjaśniająca powinna mieć hipotezy, które stara się uprawdopodobnić. Posłowie Kempa i Wassermann mają natomiast wyraźną własną tezę, która była bardzo czytelna - twierdzi Pitera.
"Tusk w złym świetle"
Inaczej długość trwania przesłuchania tłumaczy Poncyljusz. - Pytania były zadawane raz, drugi, ale odpowiedzi były bardzo powierzchowne. Jak na trzy miesiące przygotowań do tego, były również bardzo blade - uważa polityk PiS. Zaznacza jednak, że również one rzucają nowe światło na sprawę. - Zeznania pana Cichockiego i pana Chlebowskiego w pewnych punktach nie zgadzają się. To stawia w złym świetle premiera Donalda Tuska - zauważa Paweł Poncyljusz.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24