Mirosław Drzewiecki nie musi się stawiać w piątek przed komisją hazardową. Jej szef Mirosław Sekuła z PO - przy głosach oburzenia posłów opozycji - zaakceptował wniosek byłego ministra sportu o przesunięcie przesłuchania. - Skoro już pan został doręczycielem. To niech pan powie, kto i kiedy przekazał panu to pismo? Czy był pan w "Pędzącym Króliku" - próbowała "przepytać" Sekułę, Beata Kempa z PiS.
Miało być spokojnie i merytorycznie, ale podczas piątkowego posiedzenia komisji hazardowej posłom puściły nerwy i doszło do słownej przepychanki między przewodniczącym Mirosławem Sekułą z PO, a posłami PiS i Lewicy. Poszło o wniosek Mirosława Drzewieckiego o przesunięcie terminu przesłuchania.
Opozycja zażądała wyjaśnień od Sekuły, dlaczego podjął się roli "doręczyciela" Drzewieckiego – były minister sportu nie przekazał swojego wniosku do sekretariatu komisji, zrobił to za niego jej przewodniczący (pismo ma datę 21 stycznia, a Sekuła przekazał go w piątek rano, opozycja w ogóle o tym nie wiedziała).
Sekuła nie zamierzał się tłumaczyć. I wywiązał się spór. - Nie otrzymaliśmy informacji z sekretariatu komisji, bo pan nie wydał polecenia. Wiemy, jakie są tam problemy organizacyjne, nie ma spinaczy i dziurkaczy, ale jeden telefon jest i takie polecenie można wydać, żeby członkowie komisji wiedzieli, co się będzie działo – stwierdził Arłukowicz.
- Ale czy ja mam posłańca do każdego posła wysłać? - ripostował Sekuła.
PiS: Sekula chce wykończyć śledczych
Emocje sięgnęły zenitu, kiedy posłanka PiS Beata Kempa próbowała "przesłuchać" Sekułę, dociekając od kogo i kiedy otrzymał wniosek Drzewieckiego. – Jeśli mnie komisja wezwie na świadka, wtedy odpowiem – odpowiedział Kempie, Sekuła.
To niedopuszczalne i skandaliczne, żeby członkowie komisji dowiadywali się od dziennikarzy o tym, że wpływa pismo od bardzo ważnego świadka, który prosi o przesunięcie przesłuchania. I żebyśmy debatę prowadzili w kuluarach a nie przy stole komisyjnym komisja
Z mojej strony nie było przecieku do prasy. Nie miałem przy sobie telefonu, dziennikarze nie mogli się do mnie dodzwonić. sekuła
– Od kogo pan otrzymał pismo - nie dawała za wygraną posłanka PiS-u. - Czy pan się widział w piątek ze świadkiem, czy pan dostał od jego asystenta pana Rosoła, czy "Zbycha". Gdzie pan je dostał? W 'Pędzącym Króliku" (według CBA w tej warszawskiej restauracji doszło do przecieku z akcji CBA ws. afery hazardowej – red.), czy pan był w "Pędzącym Króliku"? Proszę nas traktować poważnie jesteśmy komisją, a nie osobami, nad którymi należy trzymać bat i poganiać. Na to wychodzi – i tu przychylam się do głosu posła Arłukowicza – że świadek ma być wyspany i upudrowany, a komisja zmęczona i u skraju wytrzymałości fizycznej, bez dostępu do materiałów, bez rozmowy z prokuratorem o planie śledztwa. To, co się wyprawa w tej komisji, to skandal. Dość już tego! - grzmiała posłanka PiS.
- Pomimo, że nie składałem przysięgi, to powiem: nie byłem w "Pędzącym Króliku" - ripostował Sekuła. - Proszę, żeby pani z szacunkiem traktowała komisję, przewodniczącego i siebie. Postępuję zgodnie z regulaminem Sejmu, i ustawą o komisji śledczej - dodał.
- To niedopuszczalne i skandaliczne, żeby członkowie komisji dowiadywali się od dziennikarzy o tym, że wpływa pismo od bardzo ważnego świadka, który prosi o przesunięcie przesłuchania. I żebyśmy debatę prowadzili w kuluarach (dziennikarze poinformowali śledczych o wniosku Drzewieckiego - red.), a nie przy stole komisyjnym - zaatakował Sekułę, poseł PiS Zbigniew Wassermann.
Sekuła: - Z mojej strony nie było przecieku do prasy. Nie miałem przy sobie telefonu, dziennikarze nie mogli się do mnie dodzwonić.
"Dlaczego Drzewieckiego nie zbadał lekarz?"
Potem Sekuła oświadczył, że uwzględnia wniosek Drzewieckiego o przesunięcie przesłuchania. - Nowy termin wyznaczy prezydium komisji - dodał polityk PO.
Ale to nie zakończyło dyskusji. Poseł Arłukowicz zwrócił uwagę, że pismo byłego ministra sportu nie ma pieczęci, że "wpłynęło do sekretariatu komisji". - Nie ma żadnego śladu, kiedy i w jakim trybie to pismo wpłynęło - dociekał polityk Lewicy.
Sekuła dalej nie odpowiadał. Wyjaśnienia złożyła za niego pracownica sekretariatu komisji. - Wniosek przyniósł pan przewodniczący w piątek w godzinach porannych, około 9, chyba – powiedziała.
Posłowie PiS-u zarzucali Sekule, że poszedł na rękę Drzewieckiemu, nie domagając się uwiarygodnienia wniosku o przysunięcie przesłuchania. - Nie odpowiedział pan, kto przyniósł pismo, bo skoro podjął się pan roli listonosza, to mamy prawo wiedzieć. A po drugie, czy było dołączone zaświadczenie lekarskie? Dlaczego pana Drzewieckiego nie przebadał sejmowy lekarz - dociekała Kempa.
Sekuła: - Uważam, ze pani pytanie jest niestosowne, nie będę na nie odpowiadał. Zaświadczenie lekarskie jest wystarczającym usprawiedliwieniem nieobecności na przesłuchaniu. Natomiast każdy świadek ma prawo złożyć wniosek o zmianę terminu przesłuchania. Jeśli żądałbym zaświadczenia lekarskiego, przekroczyłbym rażąco prawa świadka.
- Niech pan zamknie ten regulamin. Niech pan się weźmie do poważnej roboty - Kempa znów zaatakowała Sekułę.
Pan minister poprosił mnie o dostarczenie pisma, ponieważ nie chciał stwarzać niezręcznych sytuacji i jako świadek kontaktować się z jednym z członków komisji. Jestem sekretarzem klubu PO, stąd prośba była skierowana do mnie. Wczoraj wieczorem otrzymałem wniosek. Widziałem się z ministrem Drzewieckim między godz. 16 a 18. Powiedział, że ma przygotowane obszerne wyjaśnienie i chciałby odpowiadać komfortowo karpiniuk
Po dalszych przepychankach, Sekuła ogłosił przerwę. - Prace pana przewodniczącego uważam za skandaliczne i czas najwyższy po prostu albo zgłosić wniosek - nie wiem zastanawiamy się - o zmianę przewodniczącego, albo o poszerzenie prezydium - mówiła dziennikarzom Kempa w czasie przerwy w posiedzeniu komisji. Ale porządek posiedzenia komisji nie został uzupełniony o "sprawy różne" i Kempa nie mogła złożyć swoich wniosków.
Karpiniuk posłańcem Drzewieckiego
Po wznowieniu obrad powiedział, że pismo otrzymał od sekretarza klubu PO Sebastiana Karpiniuka. – Po 15 minutach dostarczyłem je do sekretariatu – dodał.
Karpiniuk: - Pan minister poprosił mnie o dostarczenie pisma, ponieważ nie chciał stwarzać niezręcznych sytuacji i jako świadek kontaktować się z jednym z członków komisji. Jestem sekretarzem klubu PO, stąd prośba była skierowana do mnie. Wczoraj wieczorem otrzymałem wniosek. Widziałem się z ministrem Drzewieckim między godz. 16 a 18. Powiedział, że ma przygotowane obszerne wyjaśnienie i chciałby odpowiadać komfortowo.
Pytany, dlaczego nie dostarczył wniosku Drzewieckiego do komisji w czwartek, stwierdził: - Uznałem, że nie ma sensu przerywać przesłuchania (Chlebowskiego - red.), które trwało do późnych godzin wieczornych.
Ani wyjaśnienia Sekuły, ani Karpiniuka nie przekonały posłów opozycji. Twierdzą, że Platforma zmienia taktykę pracy w komisji hazardowej, a Drzewiecki po czwartkowym przesłuchaniu Chlebowskiego doszedł do wniosku, że musi się lepiej przygotować do zeznań, by mówić to samo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24