- On po prostu podrywał dziewczynki - mówią rodzice o nauczycielu WF-u z gimnazjum w Dobrem (woj. mazowieckie). To tylko jeden z zarzutów, jakie wobec niego sformułowali. Inny, zweryfikowany już przez sąd półtorarocznym wyrokiem w zawieszeniu, dotyczył posiadania przez niego dziecięcej pornografii. Rodzice twierdzą też, że od paru lat o skłonnościach wuefisty "wiedzieli wszyscy". Jak to możliwe, że dziś dyrekcja szkoły nie wie o prawomocnym wyroku i ciągle pozwala mężczyźnie uczyć?
Wyrok w sprawie wuefisty uprawomocnił się cztery miesiące temu. Zgodnie z kartą nauczyciela, mężczyzna natychmiast po tym powinien stracić pracę w szkole. Ale nie stracił, bo dyrektor placówki Grzegorz Gadomski otwarcie przyznaje, że "nie dostał z sądu żadnego pisma". O zarzutach dla swojego pracownika wiedział, ale jego sprawą na kolejnych etapach postępowania już się specjalnie nie interesował.
Według sądu, w wyroku nie ma mowy o zakazie wykonywania przez nauczyciela zawodu i dlatego nie informowano dyrekcji o orzeczeniu.
Nauczyciel bezradnie rozkłada ręce i mówi, że "na tych sprawach się nie zna" i dlatego też nikomu nie powiedział, że oficjalnie jest już skazańcem.
Co dalej?
A co na fakt posiadania przez wuefistę dziecięcej pornografii - w tym rozebranych zdjęć swojej uczennicy - wojewoda? Nic. - Informację o tym, że wyrok jest prawomocny uzyskaliśmy od państwa i już zajęliśmy się tą sprawą. Jesteśmy w kontakcie z dyrektorem gimnazjum, bo być może uda się zastosować pewne środki jeszcze zanim komisja dyscyplinarna dla nauczycieli w kuratorium wyda swoje orzeczenie. Dyrektor będzie mógł go zwolnić lub zawiesić - tłumaczy rzecznik wojewody mazowieckiego Iweta Biały.
Musi działać szybko, bo... wojewoda już polecił by komisja dyscyplinarna zbadała także sprawę pod kątem postępowania dyrektora.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24