Jeśli Sejm się nie rozwiąże, w ciągu góra trzech tygodni - po dymisji rządu Jarosława Kaczyńskiego - ma dojść do fiaska przy powoływaniu nowego gabinetu - planuje PiS. Wybory odbyły się wtedy 28 października lub 4 listopada - ustalił portal tvn24.pl
Taki scenariusz PiS przedstawiło już PO - dowiedzieliśmy się ze źródeł zbliżonych do kierownictwa Platformy. Od czasu spotkania jej szefa Donalda Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim, politycy tych partii często kontaktują się ze sobą w sprawie przedterminowych wyborów.
Sejm nie chce się rozwiązać?
Za samorozwiązaniem Sejmu opowiadają się jasno tylko PO, PiS i PSL (SLD, choć sam zgłosił taki wniosek, chce najpierw powołania komisji śledczej ds. CBA). Głosy trzech partii nie wystarczą, by doprowadzić do przedterminowych wyborów – brakuje jednego z wymaganych konstytucją 307 głosów. Jednego, ale tylko teoretycznie. - Kilku naszych posłów nie poprze wniosku o samorozwiązanie Sejmu, albo w ogóle nie przyjdzie na głosowanie. To ci, którzy opowiadają się za wiosennym terminem wyborów, bądź też ci, którzy nie znajdą się na wyborczych listach – przyznaje polityk z kierownictwa PO.
Władze PiS znalazły sposób na zdyscyplinowanie posłów. Jak dowiedział się portal w kierownictwie PiS, ci którzy nie przyjdą na głosowanie, albo sprzeciwią się samorozwiązaniu Sejmu, zostaną wykreśleni z wyborczej listy.
Premier już zapowiedział, że jeśli Sejm się nie rozwiąże, wtedy poda swój rząd do dymisji.
Według naszych informacji, PiS chce by powoływanie nowego gabinetu zakończyło się fiaskiem jak najszybciej - już po dwóch, trzech tygodniach. – Przedterminowe wybory mogłyby się wtedy odbyć 28 października albo 4 listopada. Jeśli PiS i PO będą współdziałać, to nic nam nie przeszkodzi. Wybory będą bardzo szybko - mówi rzecznik PiS Adam Bielan.
Platforma deklaruje, że chce tego samego. - Zrobimy wszystko, by błyskawicznie iść do urn - zapewnia poseł PO Paweł Graś.
Trzy konstytucyjne kroki wyłaniania rządu: Premier zgłasza dymisję. Prezydent ją przyjmuje i wyznacza nowego kandydata na premiera (ma na to maksymalnie 14 dni). Jeśli nowy premier w ciągu 14 dni nie uzyska wotum zaufania w Sejmie, to kolejnego kandydata na premiera wybiera Sejm (też maksymalnie w ciągu 14 dni). I znów nowy premier ma 14 dni na zdobycie poparcia Sejmu. Gdy i tym razem rząd nie uzyska wotum zaufania, prezydent wyznacza kolejnego kandydata. I dopiero gdy i ten krok zakończy się niepowodzeniem, prezydent rozwiązuje Sejm i zarządza wybory. Trzy kroki wyłaniania rządu
Konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski przyznaje, że przy przy zgodzie PiS i PO, bardzo szybko może dojść do wyborów. - Jeśli będzie współdziałanie Sejmu i prezydenta, w ciągu dwóch tygodni można doprowadzić do fiaska przy powoływaniu nowego rządu. A wtedy prezydent ogłosi nowe wybory.
Pominąć prezydenta
Niektórzy politycy PiS są tak zdeterminowani, by iść na wybory, że myślą o skróceniu konstytucyjnej procedury tzw. trzech kroków.
– Prezydent może, ale nie musi wyznaczać nowego kandydata na premiera, wtedy krok pierwszy ulega skróceniu do jednego dnia. Podobnie przy kroku trzecim. Wtedy wyłonienie premiera spada wyłącznie na Sejm, który ma na to maksymalnie 14 dni – argumentuje w rozmowie z portalem tvn24.pl poseł PiS Karol Karski. – Za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego konstytucjonaliści dopuszczali taką możliwość. Mamy nadzieję, że teraz nie zmienią zdania – dodaje.
Studzi go jednak Ryszard Piotrowski: - Konstytucyjny scenariusz wyłaniania rządu zakłada trzy kroki i nie można zrezygnować z żadnego z nich - mówi portalowi tvn24.pl.
Małgorzata Czyczło
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl