To zazwyczaj szkolna stołówka, w której tego dnia pojawia się urna wyborcza nakryta zielonym obrusem prezydialny stół i kilka wyborczych stanowisk - tak wygląda większość komisji wyborczych. Ale na wyborców w wielkopolskim Czerwoniaku czekała nie mała niespodzianka.
Podłoga wyglądała jak szachownica, sufit oplatały czarno-białe materiały, a nad komisją wyborczą zwisały białe sznury. Pomysł co najmniej nietypowy, ale jak tłumaczy Olga Krauze- Matelska z gminnego ośrodka kultury w Czerwonaku - to pewna wizja. - W ten sposób chcieliśmy skomentować sytuację wyboru. Czerń i biel się kojarzą z koniecznością opowiedzenia się po białej lub czarnej stronie. Nie ma tu politycznych podtekstów jest to po prostu kwestia wyboru - dodaje. Głosowanie za kratami Niektórzy do zwykłych lokali wyborczych pójść nie mogli, więc lokale "przyszły" do nich. Od rana więźniowie wszystkich zakładów karnych w Polsce mogą oddawać swój głos. - To prawda, że jeden głos nic nie zmieni, ale chodzi o sumę tych małych głosików - mówi jeden z więźniów wrocławskiego zakładu karnego i dziwi się kolegom, którzy na wybory się nie wybierają. Rekordowo duża frekwencja będzie najprawdopodobniej w areszcie w Czarnem. Władze zakładu przyznają, że zainteresowanie skazanych jest duże i szacują, że zagłosuje nawet 70 proc. więźniów. Pytani o to, czego spodziewają się po wyborach, wyliczają: "żeby skazańcy nie mieli tak źle, jak teraz mają, żeby były wokandy lepsze i żeby na terenie zakładu było więcej prac dla skazańców".
Głosowanie "nad poziomem morza" Na wolności i aż 1013 m nad poziomem morza głosowali natomiast mieszkańcy Ząbia. Wysokość mieszkańców nie przeraża, do godz. 13 zagłosowało już 17 procent uprawnionych. Członkowie komisji przyznają jednak, że frekwencja jest nieco niższa niż w poprzednich wyborach. 2 lata temu do urn poszło około 50 procent wyborców.
Kwiaty dla najstarszego wyborcy W Obwodowej Komisji Wyborczej nr 2 zorganizowanej w Domu Pomocy Społecznej w Marszałkach (Wielkopolska) głosowała w godzinach rannych 104-letnia Marianna Mróz. Wiele radości sprawiły jej kwiaty, które otrzymała od członków Komisji. - Wyboru dokonałam w ostatniej chwili, przed wrzuceniem karty do urny. Wierzę, że była to dobra decyzja - powiedziała pani Marianna, która w DPS mieszka od siedemnastu lat. Pomimo swojego wieku, pani Mróz jest stale uśmiechnięta, ma dobrą pamięć i chętnie rozmawia o przeszłości. Do tej pory zna także język niemiecki, którego nauczyła się jako pięcioletnie dziecko. Wtedy to trafiła do sierocińca, który w dzisiejszym DPS prowadziła hrabina Helena von Bismarck – siostra pierwszego kanclerza Rzeszy.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24