Chcesz sprawdzić rozkład koncertów, wpisujesz w Google hasło "Open'er", a na szczycie listy linków pojawia się odnośnik do wyborczej strony kandydata Platformy Obywatelskiej i tekst: "Bronisław Komorowski Życzy Dobrej Zabawy. Zagłosuj w wyborach 4 lipca". Jeszcze ciekawszym skutkiem owocuje wpisanie w wyszukiwarce nazwiska kontrkandydata Komorowskiego. Na frazę "Jarosław Kaczyński" Google osądza: "Komorowski wygrał debatę".
To nie jedyna reklama, którą w Google wykupił sztab Bronisława Komorowskiego. Pierwsze miejsce w wynikach wyszukiwania gwarantują kandydatowi również takie hasła jak "wybory", "debata" czy "prezydent".
Gdy w Google wpiszemy chociażby to ostatnie, możemy przeczytać "Prezydent - gwarant ładu Państwa. Głosuj na Bronisława Komorowskiego!".
"Mówią, że w internecie niewiele się dzieje..."
Rzeczniczka sztabu kandydata Platformy Małgorzata Kidawa-Błońska w rozmowie z tvn24.pl mówi, że nic o akcji nie wie. - Wszystko, co w internecie, za co jako sztab bierzemy odpowiedzialność, to jest to, co jest precyzyjnie opisane, że jest z pieniędzy sztabu wyborczego - wyjaśnia.
Ale dla pewności odsyła nas do odpowiedzialnej w sztabie za działkę internetową Agnieszki Pomaski. Ta zaś w rozmowie z tvn24.pl potwierdza, że to sztab odpowiedzialny jest za takie pozycjonowanie linku do oficjalnej strony Komorowskiego. - Niektórzy mówią, że w internecie niewiele się dzieje podczas tych wyborów, natomiast my jak widać robimy na tym polu dość dużo - mówi nam Pomaska.
"To bardzo trafny ruch"
Sztab podkreśla, że pomysły na hasła nie były przypadkowe, szczególnie ten na wykorzystanie rozpoczynającego się właśnie w Gdyni Open'era. - Wiemy, że wielu wyborców chce podczas festiwalu głosować na Bronisława Komorowskiego. To jest głównie młodzież i kierujemy tę kampanię przede wszystkim do nich. Przypominamy tak, żeby wzięli na festiwal zaświadczenia i zagłosowali w lokalu wyborczym najbliżej imprezy.
Ten pomysł chwalą też specjaliści od marketingu internetowego. - To bardzo trafny ruch, biorąc pod uwagę liczbę ludzi, która ma pojawić się na festiwalu oraz to, że jest to raczej potencjalny elektorat Bronisława Komorowskiego. Pamięć o nich, życzenie im dobrej zabawy, ale także przypomnienie o głosowaniu nawet na terenie Open'era wydaje się być dla internautów ciekawym i naturalnym pomysłem - komentuje dla tvn24.pl Jacek Gadzinowski, ekspert komunikacji zintegrowanej i bloger.
Skuteczność gry Kaczyńskim?
Dziwię się tylko dlaczego dopiero teraz pomyślano o wykorzystaniu w kampanii wyborczej serwisu Google i możliwości jakie on daje. Już wcześniej dobrego pozycjonowania czy płatnych reklam można było użyć do wyeskponowania na przykład poglądów poszczególnych kandydatów. gadzinowski o kaczyńskim
Trochę gorzej jest już z oceną posłużenia się nazwiskiem kontrkandydata. Gdy teraz wpiszemy w okienku Google'a "Jarosław Kaczyński", na pierwszym miejscu znajdziemy odnośnik do strony Komorowskiego poprzedzony hasłem: "Komorowski wygrał debatę. Bądźmy razem 4 lipca. Zagłosuj na Bronisława Komorowskiego!".
- Pierwszy problem dotyczy tego, czy hasło o wygraniu debaty nie było jednak trochę na wyrost, bo to ocenia się różnie - mówi Gadzinowski.
Drugą kwestią, według eksperta, jest skuteczność takiego hasła wśród zdecydowanego elektoratu Jarosława Kaczyńskiego, który zapewne najczęściej poszukuje informacji o swoim kandydacie w sieci. - Taka mocna wypowiedź na pewno nie przekona tych ludzi - mówi Gadzinowski. - Być może zawieszą na nim oko niezdecydowani, a największą radochę będą mieć ci, którzy popierają Komorowskiego. Pytanie tylko, czy o to chodziło?
- Nie wiem czy to hasło jest za mocne - ripostuje Pomaska. - Dla nas to hasło prawdziwe. Kampania w internecie, o ile nie łamie dobrego smaku, ma być przede wszystkim skuteczna. Ta naszym zdaniem nie łamie.
Taka kampania w Google ma określony budżet, który jest wyłączany tuż przed rozpoczęciem ciszy wyborczej. Przetestowaliśmy to już przed pierwszą turą i wszystko poszło bez problemu. Agnieszka Pomaska, sztab Bronisława Komorowskiego
Wszystko to trochę za późno
Choć akcja zmasowanego ataku na Google'a budzi zainteresowanie, zwłaszcza wśród internautów, specjaliści oceniają, że na takie działania trochę już za późno. - Już wcześniej dobrego pozycjonowania czy płatnych reklam można było użyć do wyeskponowania na przykład poglądów poszczególnych kandydatów - mówi Gadzinowski. I choć Pomaska podkreśla, że linki sponsorowane były wykorzystywane już przed pierwszą turą, to sztab hasłami w sedno trafił dopiero teraz.
Intryguje też problem ciszy wyborczej. Gadzinowski jest ciekawy, czy sztab na wykorzystanie Google'a zdecyduje się jeszcze jutro: - Trzeba pamiętać, że Google reaguje wolno i jeśli nie zdąży się wyłączyć takich kampanii, to mogą one nadal tkwić w wyszukiwarce podczas ciszy wyborczej. Pytanie więc, czy wyświetlanie takich reklam będzie można uznać za jej złamanie?
- Niczego się tu nie obawiamy. Taka kampania w Google ma określony budżet, który jest wyłączany tuż przed rozpoczęciem ciszy wyborczej. Przetestowaliśmy to już przed pierwszą turą i wszystko poszło bez problemu - podsumowuje Pomaska.
Co na to PiS?
Adam Bielan, europoseł PiS nie jest zachwycony pomysłem. - To jest działalność nie fair. Bo oczywiście partie mogą wydawać pieniądze na reklamę w Internecie, również na tzw. pozycjonowanie. Natomiast przekierowywanie informacji z hasła "Jarosław Kaczyński" na stronę Bronisława Komorowskiego jest aktem pewnej desperacji - powiedział tvn24.pl.
Po czym podkreślił, że marszałek "za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę".
- Jeżeli Bronisław Komorowski musi przekonywać Polaków w ten sposób, że wygrał debatę - nie poprzez dobry występ - to pokazuje, że jest bardzo zdesperowany - przekonywał.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: google