- Najgorsze w tej sytuacji jest to, że decyzje są podejmowane całkowicie arbitralnie w kontekście celu politycznego, a nie merytorycznego - mówił w TVN24 o dotacjach od ministra Czarnka Edwin Bendyk, prezes Fundacji Batorego. Katarzyna Batko-Tołuć z Watchdog Polska stwierdziła, że "w roku wyborczym będą się działy różne cuda".
Dziennikarze tvn24.pl opisali, jak pieniądze z funduszu ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka trafiały do organizacji zbliżonych do PiS. Wielomilionowe dotacje przeznaczane były na zakup nowych siedzib. Jednocześnie wiele organizacji zajmujących się edukacją oraz placówek dydaktycznych nie otrzymało z budżetu resortu ani złotówki. Co druga nagrodzona przez Czarnka organizacja otrzymała najpierw negatywną ocenę złożonego wniosku.
Bendyk: to jest dramat, bo normalizujemy patologię
O dotacjach od ministra Czarnka rozmawiali w piątek goście "Faktów po Faktach" w TVN24. - Najgorsze w tej sytuacji jest to, że decyzje są podejmowane całkowicie arbitralnie w kontekście celu politycznego, a nie merytorycznego - mówił Edwin Bendyk, prezes Fundacji Batorego.
Zwracał uwagę, że rządzący "przekonują, że jest wszystko w porządku, bo przecież to wszystko robione jest jawnie" i twierdzą, że "przecież przyjdzie nowa władza i też będzie dawać swoim". - To jest dramat, bo normalizujemy patologię - ocenił Bendyk.
Jak dodał, "minister Czarnek posługuje się kłamstwem, żeby pokazać, że 'zawsze tak było'". - Wczoraj powiedział, że fundacja Batorego w latach 2010-2015 dostała 7 milionów złotych od Orlenu. A my nigdy nie dostaliśmy nawet złotówki od tej instytucji. Będziemy z panem ministrem Czarnkiem wyjaśniać tę sprawę i prosić o wycofanie tego kłamstwa - zapowiedział.
Dopytywany, czy chodzi o drogę sądową, odparł: - Oczywiście, dobre imię fundacji zostało zagrożone.
Batko-Tołuć: aż się nóż w kieszeni otwiera
Katarzyna Batko-Tołuć z Watchdog Polska, członkini zarządu Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, podkreśliła, że "takie pieniądze powinny iść do tych, którzy krwią i potem wykazali, że wiedzą o czym mówią, działają od lat, mają ogromny zasięg".
- My nie bierzemy pieniędzy publicznych, ale miewamy dotacje instytucjonalne z innych pieniędzy. My, żeby dostać dotację instytucjonalną, w tej chwili na przykład z funduszy norweskich, musieliśmy mieć doświadczenie, wykazać, że wiemy, dokąd zmierzamy, mieliśmy kilka rozmów, negocjacje z Norwegami. I to po to, żeby dostać nie 4,5 miliona złotych tylko 100 tysięcy euro - porównywała.
Dodała, że "nóż jej się w kieszeni otwiera". - Przychodzi ktoś, kto nie ma nic, żadnego doświadczenia i zostaje 4,5 miliona na coś, czego prawdopodobnie nie zrobi, bo nie ma szans tego zrobić dobrze. Nie ma doświadczenia, nie ma kiedy się nauczyć metod, współpracy ze szkołami - wyliczała.
Zwróciła uwagę, że "mamy rok wyborczy i w roku wyborczym będą się działy różne cuda". - Jestem przekonana, nawet na pewno, że to nie jest jedyne źródło wycieku pieniędzy - powiedziała Batko-Tołuć.
CZYTAJ WIĘCEJ: Willa Plus. 10 rzeczy, które trzeba wiedzieć o publicznych milionach rozdawanych przez ministra Czarnka
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24