Policjanci i prokuratorzy tracą cierpliwość i żądają dla grafficiarzy coraz surowszych kar - donosi dziennik "Polska". Aż półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata domaga się prokurator dla Wojciecha S., który pomalował jeden z wiaduktów w centrum miasta.
I choć to nadal nie jest to bezwzględne więzienie, to i tak kara jest surowa. Bo jeśli grafficiarz jeszcze raz chwyci za sprej i pomaluje ścianę, to będzie można odwiesić mu karę i wsadzić go za kratki.
Na gorącym uczynku
Mamy nadzieję, że będzie to sroga lekcja dla pseudoartysty. Dotychczas graffiti było traktowane jako czyn o niskiej szkodliwości i sprawy umarzano. Zarząd Dróg Miejskich
Zgadza się na karę
To dlatego prokuratura wystąpiła o więzienie w zawieszeniu. Wojciech S. będzie też musiał na własny koszt odnowić fragment wiaduktu. Normalnego procesu najprawdopodobniej jednak nie będzie miał, bo chce dobrowolnie poddać się karze - opisuje dziennik "Polska". Prawdopodobnie zgodzi się na półtora roku w zawieszeniu.
Wyznania miłosne to też wydatek
W stolicy tylko zarządca miejskich dróg na usuwanie malunków przeznacza co roku 400 tys. zł. Oprócz mycia, ściany zabezpiecza się też specjalnym preparatem. Ale czasami nie jest to łatwe. Na przykład żeby usunąć napis "kocham cię" z jezdni świeżo wyremontowanej ulicy, trzeba było zakupić specjalne szczotki - czytamy w "Polsce".
tk/kdj
Źródło: "Polska", APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24