Wątpię, żeby wszystkie polskie uwagi do raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej zostały uwzględnione. Wzięto po uwagę albo część z nich albo żadne - ocenił na antenie TVN24 płk. Edmund Klich, polski przedstawiciel akredytowany przy MAK. W ten sposób skomentował informację, że już w środę Międzypaństwowy Komitet Lotniczy przedstawi w Moskwie końcowy dokument.
Według Klicha, aby uwzględnić ponad 150 stron polskich uwag do raportu, przesłanych do Moskwy w połowie grudnia ub. roku, należałoby przeprowadzić dodatkowe badania i przesłuchania świadków. A to wymagałoby kolejnych, co najmniej kilku tygodni pracy.
W tej sytuacji Rosjanie mogli - jego zdaniem - wziąć pod uwagę część polskich uwag, albo żadnych. - Wątpię, żeby wszystkie uwagi były uwzględnione - stwierdził Klich.
Nie chciał przesądzać, co powinna zrobić strona polska, jeśli jej uwagi nie zostaną uwzględnione. Jego zdaniem, powinni się w tej sprawie najpierw wypowiedzieć prawnicy.
Podkreślił jedynie, że rzetelniejszym raportem będzie dokument komisji, której przewodniczy szef MSWiA Jerzy Miller. - Tam będzie ocena kontrolera, wszystkich służb ruchu lotniczego, ocena lotniska i wiele innych elementów. Wnioskowaliśmy, żeby było to w raporcie MAK, a jeśli nie będzie, to znajdzie się w naszym - powiedział Klich.
Przyznał, że sam nie wiedział, iż prezentacja raportu nastąpi w środę, gdyż nie dostał zaproszenia na konferencję MAK-u. Dodał, że o tym terminie dowiedział się z mediów i nie wybiera się do Moskwy.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS