Premier i szef MSZ są odpowiedzialni za to, że nie ma porozumienia z USA dotyczącego tarczy antyrakietowej, bo nie chcieli, by sukces negocjacji kojarzony był z prezydentem. Taką opinię wyraził negocjujący od trzech lat z Amerykanami Witold Waszczykowski na łamach "Newsweeka".
- Przysłuchiwałem się ich dyskusjom i odniosłem wrażenie, że interes polityczny miał pierwszeństwo przed bezpieczeństwem państwa - zdradził Waszczykowski, który głównym negocjatorem został jeszcze w 2005 roku za rządu Kazimierza Marcinkiewicza, a po przejęciu władzy przez PO utrzymał stanowisko.
Sikorski mnie "opieprzył"
Panowie, ja przy tych rozmowach byłem. W gronie Tusk-Sikorski-Nowak padały opinie, że nie do przyjęcia jest projekt, który opinia publiczna odbierze jako sukces prezydenta. Witold Waszczykowski
Kiedy w lipcu Waszczykowski przywiózł do Polski gotowy projekt umowy z Amerykanami, przekonany, że to koniec negocjacji, spotkał się z ostrą krytyką szefa MSZ Radosława Sikorskiego. - Opieprzał mnie za zakończenie negocjacji. Mówił nawet, że nie wiadomo, kto mnie powołał na negocjatora, że nie ma na to dokumentów - mówi w wywiadzie polski negocjator.
Wkrótce potem rząd odrzucił propozycję Amerykanów. Dlaczego? - Stałoby się to za szybko po interwencjach prezydenta w sprawie tarczy i wizycie Anny Fotygi w USA. Powstałoby wrażenie, że to prezydent jest autorem tego sukcesu, a nie rząd - uważa Waszczykowski.
Jego zdaniem, to właśnie interes polityczny, a nie interes polski wzięły górę. - Panowie, ja przy tych rozmowach byłem. W gronie Tusk-Sikorski-Nowak padały opinie, że nie do przyjęcia jest projekt, który opinia publiczna odbierze jako sukces prezydenta - powiedział negocjator "Newsweekowi".
Podpisać umowę za kadencji Busha
Waszczykowski jest zdania, że w interesie Polski jest, by rozmowy ws. tarczy skończyły się za kadencji George'a W. Busha i rząd powinien zaakceptować warunki amerykańskie do końca roku, bo nowa administracja może nie być tak przychylnie nastawiona do projektu instalacji amerykańskiej w Polsce.
- Jeśli Tusk nabierze przekonania, że to jego zwycięstwo, to może zgodzi się na tarczę. Tyle tylko, że oferta amerykańska niewiele się zmieni - powiedział Waszczykowski i od razu dodał: - Możemy dostać niewiele więcej. Trwają starania o jakiś elegancki zapis, formułę, która pozwoli rządowi wyjść z twarzą z tej sytuacji.
"Liczyłem na opamiętanie"
Waszczykowski wspomniał też, że za kilka dni zapowiedziano jego odwołanie. Jego zdaniem padł ofiarą sporów między rządem a prezydentem.
- Liczyłem się z dymisją, ale też w głębi serca liczyłem na opamiętanie, na refleksję, że należy powrócić do skonsolidowanego zespołu negocjacyjnego, wszak nie zmienia się koni w trakcie przeprawy - powiedział Waszczykowski. - Usłyszałem, że moje stanowisko zajmie Grudziński [były ambasador polski w USA - red.] - dodał.
Źródło: newsweek.com