Protest wyborczy o unieważnienie wyborów w Wałbrzychu oddalony - zdecydował sąd w Świdnicy. Protest złożył jeden z trzech kandydatów na prezydenta Wałbrzycha, Patryk Wild (niezrzeszony).
Według autora protestu podczas wyborów doszło do korupcji wyborczej, która polegała na "kupowaniu głosów" za pieniądze - często niewielkie sumy, ale też butelkę piwa czy produkty spożywcze, np. worek ziemniaków.
Były kandydat na prezydenta domagał się powtórzenia wyborów do rady miasta, rady powiatu oraz wyborów na prezydenta miasta.
Protest bez podstaw
Według przewodniczącej składu sędziowskiego sędzi Elżbiety Jęczmień, z materiałów przedstawionych na sali sądowej nie wynika, aby podczas wyborów doszło do naruszenia ordynacji wyborczej czy do nieprawidłowości.
Sędzia - przypominając zeznania Wilda - dodała, że on sam nie zaobserwował przypadków korupcji wyborczej, a jego mężowie zaufania również nie zgłaszali żadnych nieprawidłowości podczas wyborów.
Według komisarza wyborczego z Wałbrzycha Macieja Ejsmonta, który domagał się odrzucenia protestu wyborczego Wilda, nie było podstaw do rozpisania ponownych wyborów, albowiem w toku procesu nie wykazano, aby to, co działo się w Wałbrzychu, miało wpływ na wynik wyborów.
Prokuratura: głosy za pieniądze i alkohol
Śledztwo w sprawie korupcji wyborczej w Wałbrzychu podczas wyborów samorządowych od 10 grudnia prowadziła Prokuratura Okręgowa w Świdnicy. Został nim objęty okres od początku listopada do 5 grudnia 2010 r. Rzeczniczka prokuratury przyznała, że pieniądze i alkohol były oferowane głównie przez sympatyków jednego z komitetów wyborczych, ale pojawiali się też sympatycy drugiego komitetu, którzy namawiali ludzi do głosowania na ich kandydata.
W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński. Kruczkowski zdobył 50,59 proc. (13 880 głosów), a Lubiński 49,41 proc. (13 555 głosów).
Protest numer dwa
Podobny protest, ale w nieco późniejszym terminie, złożył inny z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha Mirosław Lubiński (niezrzeszony). Rozpatrzenie jego protestu sąd zawiesił do czasu rozstrzygnięcia protestu Wilda. Lubiński powiedział, że jeśli sąd w środę odrzuci protest Wilda, będzie chciał "odwieszenia" swojego protestu, tak aby sąd mógł przyjrzeć się dowodom zgromadzonym przez niego.
Przed tygodniem podczas pierwszej rozprawy przed sądem zeznawał m.in. senator Roman Ludwiczuk (niezrzeszony, wcześniej pełnomocnik wyborczy PO w Wałbrzychu), który powiedział, że podczas wyborów nie spotkał się z żadnymi nieprawidłowościami mającymi związek z kupowaniem czy sprzedawaniem głosów.
Dopytywany przez pełnomocnika Wilda, Ryszarda Skorupskiego o rozmowę i propozycje korupcyjne, jakie miał składać politycznemu konkurentowi po I turze wyborów, Ludwiczuk powiedział, że nie będzie rozmawiać na ten temat, bowiem złożył do prokuratury zawiadomienie i ona wyjaśni, czy rozmowa nie została zmanipulowana.
Ludwiczuk zrezygnował z członkostwa w PO na początku grudnia, po tym, gdy sztab wyborczy kontrkandydata Piotra Kruczkowskiego - Mirosława Lubińskiego z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej - zawiadomił wałbrzyską prokuraturę o popełnieniu "korupcji politycznej" przez Ludwiczuka.
Z zawiadomienia wynika, że Ludwiczuk miał proponować pełnomocnikowi sztabu wyborczego Lubińskiego Longinowi Rosiakowi stanowisko wicestarosty wałbrzyskiego, a jego żonie pracę w jednej ze spółek miejskich oraz atrakcyjny wyjazd na wakacje, jeśli ten przejdzie na stronę kontrkandydata.
We wniosku, w którym rezygnuje z członkostwa w PO, Ludwiczuk napisał, że Rosiak "w sposób wyrafinowany" posłużył się jego osobą. Według Ludwiczuka, celem Rosiaka było wyeliminowanie Kruczkowskiego z ubiegania się o urząd prezydenta Wałbrzycha.
Trzeci protest wycofany
Zawiadomienie do prokuratury złożył też Marcin K., który wcześniej opowiadał w wałbrzyskiej TV o korupcji wyborczej w Wałbrzychu. Ostatecznie wycofał się on ze swoich "rewelacji". W piśmie do wałbrzyskiej prokuratury napisał, że był nakłaniany do fałszywych zeznań przez wałbrzyską TV na temat korupcji wyborczej.
Podczas przesłuchania przed sądem Jacek Grabowski, redaktor naczelny wałbrzyskiej TV, zaprzeczył jakoby jego stacja płaciła ludziom za mówienie do kamery o korupcji wyborczej. Przyznał jednak, że redakcja wyznaczyła tysiąc złotych nagrody dla osoby, która opowie o korupcji do kamery. Jedną z takich osób, które opowiadały dziennikarzom o korupcji był właśnie Marcin K.
Grabowski wraz ze swoim podwładnym, dziennikarzem Sebastianem G., podczas II tury wyborów tropili korupcję wyborczą w Wałbrzychu. G. jest nie tylko dziennikarzem, operatorem kamery, ale i startował do rady miasta z listy Wilda.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24