Planowany na poniedziałek proces właściciela psa, który oskarżony jest o bestialskie traktowanie swojego czworonoga, jednak się nie rozpoczął. Sąd sprawę odroczył argumentując, że akt oskarżenia jest niekompetentny. - W systemie kolejny raz coś nie zadziałało - ocenili oburzeni obrońcy zwierząt.
Sprawa brutalnego bicia psa w miejscowości Brwinów w woj. mazowieckim stała się głośna po tym, jak zaalarmowani przez internautów reporterzy programu "Prosto z Polski" zarejestrowali sceny znęcania się nad zwierzęciem. Po interwencji pies Czarny został odebrany właścicielowi, który regularnie katował podopiecznego gumową pałką.
Okoliczni sąsiedzi często zwracali uwagę mężczyźnie, jednak ten nic sobie z tego nie robił. Uważał natomiast, że zajmowanie się sprawą jego psa jest śmieszne. Z relacji świadków wynika, że właściciel okładał czworonoga dwa razy dziennie.
Czarny jest już bezpieczny
Pies cały czas znajduje się w pogotowiu dla zwierząt. Czeka tam na zakończenie sprawy, bo bez tego nie może trafić do nowego właściciela. - Ma się dobrze. Czarny bardzo spokojniał. Już nie jest aż tak żywym psem, jakim był na początku, ale energia cały czas go rozpiera.
Oskarżony nie pojawił się w sądzie. Jego pełnomocnicy twierdzą, że jest niewinny. Utrzymują, że cała sprawa jest wynikiem sąsiedzkich kłótni. Mężczyźnie, za znęcanie się nad zwierzęciem, grozi nawet rok za kratkami.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24