Śledczy umorzyli jednocześnie dwa wątki śledztwa w sprawie katastrofy wojskowego samolotu CASA. Jeden z nich dotyczył pogróżek wobec brata jednego z pilotów i jego siostry. Nieznajomi mieli mu grozić i żądać, by się sprawą nie interesował. Jednocześnie po raz kolejny przedłużono śledztwo, tym razem o trzy miesiące. Samolot rozbił się w styczniu 2008 roku, zginęło 20 osób.
Jak informuje reporterka TVN24 Joanna Komolka, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu zdecydowała się zakończyć dwa wątki wyłączone z głównego śledztwa. Jak wyjaśnił zastępca wojskowego prokuratora okręgowego w Poznaniu płk Andrzej Haładyn, decyzja prokuratury nie jest jeszcze prawomocna.
Sprawcy nie wykryto
Pierwsze umorzenie dotyczy gróźb wobec brata zmarłego pilota Andrzeja Smyczyńskiego i jego siostry. Brat zabitego twierdził, że otrzymywał od nieznajomych mężczyzn pogróżki, by przestał się interesować sprawą katastrofy. Siostra Smyczyńskiego miała natomiast otrzymywać maile z pogróżkami.
Prokuratorzy umorzyli ten wątek z powodu niemożliwości wykrycia sprawcy.
Generał nie popełnił przestępstwa
Drugi umorzony wątek badano z doniesienia wdowy po gen. Andrzeju Andrzejewskim. Kobieta zeznała, że zadzwonił do niej dowódca sił powietrznych, generał Andrzej Błasik, który sugerował jej, by nie wypowiadała się w mediach na temat swoich wątpliwości związanych z katastrofą i z prowadzonym dochodzeniem.
Tu śledczy uznali, że nie doszło do przestępstwa.
Decyzje o umorzeniu wątków podjęto w piątek, oficjalnie ogłoszono ją w poniedziałek. Także dzisiaj przedłużono śledztwo o kolejne trzy miesiące.
Tragiczny lot
Samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia 2008 roku w Mirosławcu (Zachodniopomorskie). Maszyna wykonywała lot na trasie Okęcie-Powidz-Krzesiny-Mirosławiec-Świdwin-Kraków, rozwoziła uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.
Komisja badająca przyczyny tragedii uznała, że doprowadził do niej splot wielu okoliczności. Eksperci ustalili, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.
Po tragedii stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie ministra obrony - za decyzje, które doprowadziły do katastrofy. Byli to ówczesny dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego z Krakowa ppłk Leszek Leśniak, kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia por. Adam Bonikowski, kontroler lotniska kpt. Andrzej Koniarz, komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu mjr Jędrzej Wójcicki i starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych ppłk Marek Sołowianiuk.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24