Rzeczy z paczek, pieniądze z listów znikają na poczcie jak kamfora. Często giną całe przesyłki. Oficjalnie w 2007 r. Poczta zagubiła ich 200 tys. - alarmuje "Gazeta Wyborcza". Wielu zaginięć klienci w ogóle nie zgłaszają. Poczta ma poważny problem z pilnowaniem przesyłek - stwierdził Urząd Komunikacji Elektronicznej po kontroli.
Na forach internetowych klienci Poczty donoszą, że z paczek czy listów, zwłaszcza tych nadawanych z zagranicy, notorycznie znikają rzeczy. Z listów znikają pieniądze wysyłane przez emigrantów do kraju - czytamy we wtorkowej "GW".
Urząd Komunikacji Elektronicznej nie ma wątpliwość: Poczta ma poważne problemy z pilnowaniem mienia swoich klientów. W związku z tym sporządził raport, który kilka dni temu przekazał operatorowi.
Nie zatrudniać złodziei
Z informacji uzyskanych przez gazetę wynika, że UKE żąda od Poczty, aby zatrudniała ludzi, którzy "potrafią pracować z powierzonym mieniem". Domaga się wprowadzenia wyrywkowej kontroli szafek odzieżowych i śniadaniowych pracowników. Chce, by Poczta robiła doraźne kontrole osobiste pracowników, gdy ci opuszczają teren, na którym przeładowuje się paczki. UKE domaga się też, by w pocztowych magazynach było po prostu widniej.
200 tys. paczek przepadło bez śladu
Oficjalnie Poczta przyznaje, że w ubiegłym roku "zaginęło" jej ponad 200 tys. przesyłek. To 0,3 proc. wszystkich zrealizowanych przez operatora usług powszechnych. Ale, jak zauważa "Gazeta", prawdziwa skala problemu może być kilkakrotnie, a nawet kilkunastokrotnie większa, gdyż klienci często nie zgłaszają zaginięcia przesyłki.
Na dodatek ponad 80 proc. reklamacji składanych przez klientów - według dziennika - przedsiębiorstwo nie uwzględnia. Reklamować można bowiem tylko przesyłki rejestrowane, czyli: listy polecone, paczki i przekazy pocztowe.
Złapani tracą pracę
Rzecznik Poczty Zbigniew Baranowski na łamach gazety zapewnia, że w Poczcie powstała specjalna komórka do zwalczania nadużyć, a wobec złapanych złodziei wyciągane są surowe konsekwencje.
Z powodu kradzieży Poczta dyscyplinarnie wyrzuciła z pracy dwa lata temu ponad 200, a w ubiegłym roku ponad 100 osób.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24