Naczelna Rada Lekarska zawiesiła decyzję w sprawie wypisywania pełnopłatnych recept. To efekt spotkania lekarzy z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy nie zamierza jednak zastosować się do porozumienia. NRL i OZZL sprzeciwiały się proponowanym zmianom w ustawie refundacyjnej dotyczącym kar dla tych medyków, którzy wystawią receptę na lek refundowany przez NFZ osobie nieubezpieczonej.
- Po pierwszym stycznia pacjenci mogą czuć się bezpiecznie i u lekarza, i w aptece - zapowiedział minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. NRL ostrzegała wcześniej, że jeżeli przepisy refundacyjne nie zostaną zmienione, od 1 stycznia lekarze i dentyści będą wypisywali tylko recepty pełnopłatne. Mieli na nich umieszczać natomiast adnotację: "Refundacja leku do decyzji NFZ".
Arłukowicz poinformował też, iż realizacja ustawy refundacyjnej będzie na bieżąco monitorowana. Zapewnił, że, resort przygotował przepisy "doprecyzowujące niejasności ws. wypisywania recept". Minister zaznaczył, że zostały one zaakceptowane przez lekarzy i aptekarzy. Ocenił też, że ustawa refundacyjna przyczyni się do obniżenia cen leków, a także oszczędności, które zostaną przeznaczone na kolejne refundacje. - Liczba leków refundowanych w Polsce będzie wzrastała, a ich cena spadała - stwierdził.
Nowe propozycje resortu
Porozumienie zawarte z rządem potwierdzili prezesi Naczelnej Rady Lekarskiej i Naczelnej Rady Aptekarskiej. Jednocześnie prezes NRL Maciej Hamankiewicz wyjaśnił, że decyzja w sprawie wypisywania pełnopłatnych recept zostaje zawieszona do najbliższego zjazdu NRL, który odbędzie się 25 lutego. Zapowiedział też powstanie specjalnego zespołu, złożonego z przedstawicieli NRL, aptekarzy i Ministerstwa Zdrowia, który ma pracować nad zmianami przepisów ustawy refundacyjnej.
Hamankiewicz wyraził nadzieję, że zespół wypracuje rozwiązania "w sposób trwały pozwalające zmienić ustawę refundacyjną i wszystkie złe rozwiązania będące bolączką dla polskich lekarzy i pacjentów".
Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł wyjaśnił, że Arłukowicz przedstawił NRL propozycję nowych przepisów. Łagodzą one zapisy dotyczące odpowiedzialności lekarzy za niewłaściwą refundację leków. Zakładają także, iż oświadczenie pacjenta będzie dowodem ubezpieczenia zdrowotnego.
Z kolei prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz powiedział, że po rozmowach z ministrem Arłukowiczem Rada odwołała stanowisko z 6 grudnia nawołujące do niepodpisywania umów refundacyjnych. - Uważamy, że aby polski pacjent po 1 stycznia miał dostęp do leków refundowanych, postanowiliśmy odwołać swoje wcześniejsze stanowisko dla dobra i realizacji praw pacjenta - podkreślił.
OZZL: Ta decyzja jest błędem
Jak się okazuje, zawieszenie decyzji w sprawie wypisywania pełnopłatnych recept - nie było jednogłośne, bo nie ma w tej kwestii zgodności w środowisku lekarskim. Porozumieniu z rządem stanowczo sprzeciwił się OZZL, który twierdzi, że NRA "się ugięła, a wycofanie się z wystawiania pełnopłatnych recept jest błędem". Powód? - Propozycje ministra są pozorne, to jest picowanie. Arłukowicz wszedł w ślady minister Kopacz jeszcze lepiej niż ona. Po prostu przebił ją swoją przewrotnością - uważa szef OZZL, Krzysztof Bukiel.
OZZL przekonuje, że lekarze nie powinni wycofywać swojego protestu, bo to jest element nacisku, który jest "jedynym możliwym mechanizmem wprowadzenia zmian w ustawie, a tego oczekuje całe środowisko lekarskie". W ocenie wiceszefa związku, Zdzisława Szramika, argumenty ministra zdrowia są "natury populistycznej, bo chce się uspokoić pacjentów". - A pacjenci nie mogą być spokojni, jeśli działa nieprawidłowa ustawa - stwierdził w rozmowie z TVN24. - A jednocześnie na czas zawieszenia tej uchwały nasi koledzy będą pracować w warunkach pola minowego - ocenił wiceszef OZZL.
6 "nieuprawnionych" recept
Jak sprawdził wcześniej reporter TVN24, problem "nieuprawnionych" recept jest znikomy. W ciągu ostatnich 9 miesięcy wypisano ich zaledwie kilka.
- Kontrolę ws. wystawionych recept na leki refundowane przeprowadził Narodowy Fundusz Zdrowia i zakwestionował łącznie sześć - poinformował w rozmowie z TVN24 Andrzej Troszyński, rzecznik NFZ.
Lekarze nie chcą biurokracji
Według zaproponowanych wcześniej zapisów ustawy refundacyjnej, wystawienie recepty osobie nieuprawnionej miało skutkować nałożeniem kar umownych i obowiązkiem zwrotu kwoty wydanej przez NFZ. Chodzi o wypisanie recepty m.in. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych. Lekarz miał ponosić odpowiedzialność finansową także w przypadku, gdy na recepcie wpisze niewłaściwy poziom refundacji leku.
Lekarz miałby także sprawdzać, czy pacjent jest ubezpieczony. Potwierdza to np. druk RMUA. I to zwłaszcza temu ostatniemu zapisowi sprzeciwiają się lekarze. Naczelna Rada Lekarska twierdziła, że lekarze nie chcą określać na receptach, czy pacjentowi przysługuje refundacja, a tym samym sprawdzać dowodu ubezpieczenia. Argumentowali, że to zadania biurokratyczne, które nie są elementem leczenia.
NRL chciała także zmian w projekcie rozporządzenia wykonawczego do ustawy refundacyjnej, które wprowadza nowe wzory recept i przewiduje, że lekarze będą musieli określać na nich stopień refundacji (30 proc., 50 proc., 100 proc.). Rada ostrzegła, że jeżeli przepisy nie zostaną zmienione, od 1 stycznia lekarze i dentyści będą wypisywali tylko recepty pełnopłatne.
Apel o "niezakłócony dostęp"
Naczelna Rada Aptekarska w swoim stanowisku opublikowanym w czwartek zaapelowała do ministra Arłukowicza o dokonanie zmian, "które zagwarantują pacjentom niezakłócony dostęp do przysługujących im refundowanych produktów, a farmaceutom możliwość właściwego wykonania ich obowiązków zawodowych".
A Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zaskarżył nawet ustawę refundacyjną do Trybunału Konstytucyjnego.
W poszukiwaniu kompromisu
Z powodu tego zamieszania minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (z wykształcenia lekarz pediatra) spotkał się w piątek z przedstawicielami NRL. Na spotkaniu miał być przedstawiony nowy projekt rozporządzenia dotyczącego recept, którego celem jest osiągnięcie kompromisu z lekarzami. Minister poinformował, że resort ma gotowy projekt ustawy, który wprowadzi elektroniczny centralny wykaz ubezpieczonych. Jak mówił, ma to ułatwić pracę lekarzom.
Prezes Rady Maciej Hamankiewicz nastawiony był jednak sceptycznie. W środę podkreślał, że bez projektu nowelizacji ustawy refundacyjnej, minister zdrowia może "mieć zbyt słabe argumenty", by przekonać lekarzy do zmian. Naczelna Rada Aptekarska wycofała się co prawda z apelu o niepodpisywanie umów z NFZ, ale nadal wzywa farmaceutów do protestu przeciwko przepisom refundacyjnym. Domaga się m.in. zmian w rozporządzeniu MZ w sprawie recept.
"Sztuczny problem"
Marszałek Ewa Kopacz, autorka wchodzącej w życie ustawy tłumaczyła dziś w Sejmie, że prawo nie zmienia wcale lekarzy w biurokratów. - Jeśli ktokolwiek z państwa (zwróciła się do dziennikarzy - red.) korzystał ostatnio z pomocy placówki medycznej to dokładnie wie, że o tak zwany dowód ubezpieczenia pytają państwa, kiedy zapisujecie się do lekarza, a nie w gabinecie. Więc nic się nie zmienia - mówiła była minister zdrowia.
W kwestii stopnia refundacji Kopacz wyjaśniała, że na ponad 3,5 tysiąca leków wpisanych na listę tych refundowanych zmiany dotyczą zaledwie 218 pozycji, więc to, co robią w tej sprawie lekarze to - według byłej minister zdrowia - "sztuczny problem".
- Zmiana polega na tym, że do tej pory konkretny lek przepisywano na konkretną chorobę. Ponieważ nauka idzie do przodu ten lek może być wykorzystywany przez lekarzy dwóch różnych specjalizacji. Odpłatność, która do tej pory mogła być np. u kardiologa na poziomie np. 30 proc., to nowe zastosowanie tego leku będzie np. u nefrologa na poziomie 50 proc. Każdy specjalista miałby więc do nauki około kilkanaście preparatów z nową odpłatnością - tłumaczyła Kopacz i dodała, że każdy, kto ukończył studia medyczne i musiał przejść przez farmakologię wie, że nauczenie się kilkunastu nazw leków to pestka.
PiS też zaskarży do Trybunału
Oprócz OZZL ustawę o refundacji leków do Trybunału Konstytucyjnego zaskarżyć zamierza Prawo i Sprawiedliwość. Bolesław Piecha poinformował, że PiS ma już przygotowany projekt skargi.
- PiS jest w końcowej fazie przygotowania wniosku do TK. Zgłaszamy całą ustawę do uznania jej jako niekonstytucyjnej. Przekracza ona wszelkie zasady państwa demokratycznego poczynając od procedury prawnej - podkreślił Piecha.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24