"Świecidełkiem" dla Donalda Tuska nazwał Michał Kamiński możliwość zorganizowania przez Warszawę Kongresu Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Według kandydata PiS do europarlamentu kilku przywódców znów "poklepało na nim premiera po plecach", ale spotkanie nie przyniosło niczego dobrego choćby polskim stoczniowcom.
Prawo i Sprawiedliwość warszawski kongres EPP w Warszawie niepokoi. Zdaniem partii Jarosława Kaczyńskiego, w ten sposób - za pieniądze z zewnątrz - Platforma Obywatelska rozpoczyna swoją kampanię wyborczą do europarlamentu. - Naszym zdaniem mogło tu dojść do poważnego złamania polskiej ordynacji wyborczej. I dlatego jutro PiS złoży zawiadomienie o możliwości popełniania wykroczenia przez PO ws. finansowania partii z zagranicy - deklarował Kamiński w programie "24 godziny".
Poklepywanki, zamiast stoczni
Prezydencki minister powtórzył też zarzut wobec rządu, że prowadzi on wyjątkowo nieskuteczną politykę zagraniczną i taki "event" jak Kongres Europejskiej Partii Ludowej, tego nie zmieni. - Cieszę się, że w Polsce spotykają się przywódcy innych państw, ale wolałbym żeby z tych spotkań coś wynikało. Pani Merkel swoje stocznie uratowała, Donald Tusk nie. Zamiast tego dostał kilka klepnięć po plecach i świecidełko w postaci kongresu - argumentował Kamiński.
Ale zdaniem wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda kongres EPP to nie żadne "świecidełko", ale powód do dumy. - Przez 20 lat budowania demokracji w Polsce rządy wiele razy próbowały doprowadzić do wielkich spotkań ważnych przywódców. Rzadko się to udawało. I dlatego dzisiaj powinniśmy być dumni - przekonywał.
Szejnfeld z przekąsem zaznaczył, że dziwi się zarzutom PiS-u o poklepywanie premiera po plecach. - W Indiach mężczyznom na powitanie daje się kwiaty, w Europie Wschodniej ludzie całują się trzy razy w policzek, a w Europie Zachodniej w dobrym tonie jest klepnąć kogoś w ramię. Jeśli ludzie PiS nie potrafią zrozumieć niektórych sposobów okazywania sympatii i szacunku to trudno - ironizował poseł.
Z samego faktu spotkania czołowych polityków Europy w naszym kraju cieszył się także Grzegorz Napieralski. Ale według szefa SLD PO nie powinno oszukiwać, że kongres jest faktycznym startem kampanii do europarlamentu. - Wzbudza wątpliwości termin tego spotkania i jego przebieg. Jest to ewidentnie początek kampanii wyborczej i tego nikt nie zaczaruje - oceniał.
Protest przed PKiN: "ostatni krzyk"
Optymizmu Adama Szejnfelda nie zachwiał nawet fakt wyjątkowo ostrych scen, jakie za sprawą protestujących stoczniowców i policji rozegrały się przed Pałacem Kultury i Nauki. - Ludzie mają prawo manifestować swoje poglądy, ale do rozwiązania spraw służy Komisja Trójstronna. To zachowanie, które widzieliśmy (stoczniowców -red.) przekonują mnie, że nie chodziło nikomu o dialog, ale o akcję polityczną. Mam przypuszczenie, że związkowcy mogli ulec inspiracjom partii opozycyjnych - mówił wiceminister.
Napieralski i Kamiński stanowczo odrzucili te oskarżenia: - Jest mi przykro kiedy słyszę, że to mogła być inspiracja opozycji bo to wierutne kłamstwo - ucinał szef Sojuszu. Jak dodał "źle się stało, że policja użyła siły". - Rozumiem stoczniowców, podzielam ich obawy. Ta demonstracja jest ostatnim krzykiem ludzi, którzy walczą o swoje miejsca pracy, proszę ich zrozumieć. Stoczniowcy mają przekonanie, że rząd nie wykorzystał wszystkich swoich zadań żeby ratować stocznie - oceniał. Wtórował mu Kamiński: Kamiński: - To jest coś przerażającego, że w 20-lecie polskiej demokracji policja znów używa przemocy wobec ludzi, którzy stoją pod sztandarami "Solidarności" - oburzał się polityk PiS.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24