Donald Tusk zapowiada walkę z "wulgarną i bezczelną spekulacją" cenami cukru. - Żarty się skończyły - oświadczył w środę premier. Szef rządu wypomniał też prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu wypowiedź o tym, że w "Biedronka to sklep dla najbiedniejszych". - Cała moja rodzina i wszyscy moi znajomi korzystamy z tych sklepów.
Szef rząd był w środę w Budnie, koło Goleniowa niedaleko niemieckiej granicy. Zapytany przez dziennikarzy, czy może planuje zrobić u naszych zachodnich sąsiadów zakupy - cukier kosztuje tam 2,60 zł - Donald Tusk oświadczył: choć to "dobra cena", to nie zamierzam w zapasy się zaopatrzać.
Nie będę robił cyrku, nie przyjechałem tutaj na zakupy tusku
- Nie będę robił cyrku, nie przyjechałem tutaj na zakupy - odparł.
Cała rodzina Tuska robi zakupy w Biedronce
Przy okazji premier krytycznie odniósł się do wtorkowej wypowiedzi Kaczyńskiego, który podczas wizyty w osiedlowym sklepie stwierdził, że kiedy rządził PiS, za zakupy zapłaciłby za nie o połowę mniej, a nie poszedł ich zrobić do Bierdronki, bo "to sklep dla najbiedniejszych".
Szef rządu przyznał, że "cała jego rodzina i wszyscy jego znajomi korzystamy" z tego dyskontu, a jego sklepy mają "pod bokiem".
- W Sopocie na Niepodległości, czy moje dzieci na Hallera we Wrzeszczu mają w najbliższym sąsiedztwie te sklepy i bardzo je sobie chwalą - mówił Tusk, który zaznaczył: - Nie są jakoś szczególnie bogaci, ale też nie cierpią jakiejś szczególnej biedy, więc muszę sprostować te fałszywe pogłoski dotyczące tej sieci.
Przejmuje się cenami, inaczej "nie mógłby spać spokojnie"
Premier podkreślił ponadto, że bardzo przejmuje się cenami żywności.
- Nie tylko dlatego, że to jest moja ojczyzna i moi rodacy, w związku z tym boli jak każdego innego, kiedy te ceny są tak dotkliwe, ale to jest też moje zadanie. Nie mógłbym spać spokojnie, nie miałbym prawa zajmować ludziom czasu swoją osobą, gdybym nie przejmował i nie zajmował się tym, co się dzieje dzisiaj w polskich sklepach - przekonywał.
Zaapelował też do polityków, by nie wzniecali większej paniki, "niż rzeczywiście sytuacja jest tego warta: - Bo np. spekulacja na cukrze polega m.in. na tym, że niektórzy wmawiają Polakom, iż cukier będzie coraz droższy i będzie go coraz mniej. W związku z tym ludzie kupują coraz więcej cukru i w związku z tym ci, którzy cukrem handlują się cieszą - ocenił.
I kontynuował: - Warto rzetelnie informować, jakie są ceny na rynku. Ludzie to widzą i nie dadzą się nabrać ani tym, którzy mówią, że nic nie podrożało, ale nie dadzą się nabrać też tym, którzy idą do najdroższego sklepu w Warszawie i pokazują siatkę zakupów, którą można kupić obok, za połowę tej kwoty.
Koniec żartów
Premier mówiąc o wzroście cen popisał się znajomością aktualnych cen żywności. - Ja zdaję sobie sprawę, że ziemniaki w porównaniu do cen z zeszłego roku to jest 40 groszy więcej, czy cukier z 3-3,20 doszedł do granicy - w niektórych sklepach - ponad 6 złotych, chociaż dość łatwo można kupić w Polsce ciągle cukier po 5 złotych, a są sklepy gdzie i poniżej 5. Zdaję sobie sprawę, że kurczak, który kosztował 7 złotych dzisiaj trzeba za niego zapłacić 8-8,40 - wyliczał.
Na koniec ogłosił, że w tej kwestii "żarty się skończyły". - Będziemy szukali wszystkich dostępnych metod, aby tam gdzie jest to możliwe, ceny nie były efektem takiej wulgarnej, bezczelnej spekulacji - zapowiedział premier.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24