Jeden ze sztandarowych pomysłów Romana Giertycha nie zyskał dużego uznania jego następcy Ryszarda Legutki. Jego zdaniem, "trójki Giertycha" miały niewiele zdobyczy.
Nowy szef resortu edukacji przekreślił wielomiesięczną pracę kuratoryjnych wizytatorów i policjantów. - To było bardzo ambitne przedsięwzięcie, ale mój sceptycyzm bierze się stąd, że wnioski, do jakich doszli kontrolerzy nie porażają nowością - cytuje Legutkę "Dziennik Polski". - Od dawna wiadomo, że najgorzej jest w gimnazjach. Można to było przewidzieć, bez potrzeby zwoływania trójek - podsumowuje.
Z opinią ministra nie zgadza się wizytator z małopolskiego kuratorium oświaty Krzysztof Zajączkowski. - Ta praca nie poszła na marne. Badania dały nam rozeznanie w szkolnej rzeczywistości, a dyrektorom szkół otworzyły oczy na pewne niepokojące zjawiska, o których do tej pory nie mieli pojęcia – zapewnia wizytator.
Również większość małopolskich policjantów dobrze ocenia pomysł ministra Giertycha. - To było dobre zwłaszcza w małych miejscowościach, gdzie współpraca szkół z policją jest iluzoryczna – przyznają policjanci, z którymi rozmawiał dziennik.
Jednym z punktów programu "zero tolerancji dla przemocy w szkole" wprowadzonego w ubiegłym roku szkolnym przez ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha było wysłanie do szkół kontrolerów. Trzyosobowe zespoły, w skład których wchodzili pracownicy kuratoriów i policjanci, miały zmierzyć w poziom bezpieczeństwa w szkołach. Efektem ich pracy były obszerne raporty. W samej Małopolsce tzw. trójki Giertycha skontrolowały blisko trzy tysiące szkół.
Źródło: "Dziennik Polski"