- Szczyt zakończył się oczywistą polską porażką. Polska weszła pod buty najsilniejszych. To nie my odpowiadamy za kryzys strefy euro i nie my powinniśmy za ten pasztet płacić - powiedział w "Kawie na ławę" europoseł Jacek Kurski, komentując ustalenia szczytu w Brukseli. Z kolei Ryszard Kalisz z SLD jest zdania, że "w dobie kryzysu to co zrobiła Polska to wielki sukces".
Zdaniem Kurskiego, w Brukseli "nastąpił ciąg dalszy hołdu polskiego, który minister złożył w Berlinie prosząc Niemcy o przywództwo". - Szczyt zmienił reguły europejskie i położył na szli interesy 27 krajów. To tworzy zupełnie nową architekturę europejską, gdzie nie decyduje jednomyślność i interesy wszystkich krajów, ale najsilniejsi. Donald Tusk naruszył żywotne interesy naszego kraju - ocenił europoseł Solidarnej Polski.
Podobnego zdania był rzecznik PiS Adam Hofman. - Tutaj chodzi o interes premiera Tuska, bo jak się bierze kartkę i zaczyna liczyć co Polska musi dać, to wychodzi, że 300 mld, które miało być to pic na wodę. Ratujemy strefę euro, w której nie jesteśmy. Dopisujemy się do paktu stabilizacyjnego i na Polskę spływają dodatkowe obowiązki, a żadnych dodatkowych praw - stwierdził Hofman.
To sukces
Innego zdania był poseł SLD Ryszard Kalisz. - W dobie kryzysu to, co zrobiła Polska to wielki sukces. Jesteśmy w grupie krajów, które decydują o strefie euro nie będąc w niej. Tusk bardzo dobrze postąpił - ocenił poseł. Wtórował mu Adam Szejnfeld z PO, który zaprzeczył, że Polska cokolwiek straci na nowym porozumieniu unijnym. - Polska nic nie da, tylko pożyczy w ramach funduszu pomocowego, z którego potem będzie wypłacana pomoc dla krajów potrzebujących - stwierdził Szejnfeld.
I skrytykował PiS. - Co musi być z psychiką ludzi którzy potrafią pod jednym mianownikiem stawiać tragedię smoleńską i kryzys europejski. Co się dzieje w umysłach ludzi, którzy chcą za parę dni wywołać wojnę 13 grudnia, wojnę polsko-polską AD 2011. Trzeba poznać tę psychikę, żeby zrozumieć stanowisko PiS wobec tego co się dziś wielkiego dzieje w UE - powiedział poseł.
Nic ważnego i wiele niewiadomych
Z kolei Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota ocenił, że na unijnym szczycie "nic ważnego się nie stało". - Nic się nie zmieniło tak naprawdę, chodzi o to, żeby pewne zapisy były w traktacie, które już są zaczęły być wykonywane przez państwa członkowskie. Żeby te państwa zmusić, aby nie przekraczały zadłużenia w budżetach - powiedział. I dodał, że "dodatkowo mamy do czynienia z gigantyczną porażkę". - Unia Europejska składa się z 27 państw i po tym szczycie widać, że każde z nich ciągnie w swoją stronę. W tej chwili mówimy już o 27 interesach narodowych. Teraz powinniśmy podjąć rozmowy o głębszej integracji - o stworzeniu jednego państwa - podsumował Rozenek.
Dość sceptycznie na temat ustaleń szczytu wypowiedział się też Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Powiedzmy wprost - wielu polityków w Polsce i w krajach unijnych uprawia wobec własnych narodów i społeczeństw zwykłą ściemę. Pakt fiskalny jest ograniczeniem suwerenności, zrzutka na tych, którzy nagrzeszyli jest niesprawiedliwa. Ale warto zaryzykować? Tego tak do końca nie wiemy - zaznaczył poseł PSL.
Ważny szczyt
Unijny szczyt w Brukseli w dniach 8-9 grudnia zakończył się bez porozumienia ws. zmiany traktatu UE. Nowe zasady dyscypliny finansów publicznych mają być wdrożone umową międzyrządową 17 państw eurolandu oraz 7 innych, w tym Polski. Za brak kompromisu 27 państw UE obwiniany jest Londyn, który zawetował zmiany traktatu UE w celu wzmocnienia zarządzania gospodarczego eurolandu. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron jeszcze przed szczytem uprzedził, że nie zgodzi się na żadną zmianę traktatu, które nie będzie zgodna z interesem brytyjskim.
Decyzję premiera gorąco komentowały brytyjskie media. Komentatorzy podkreślali, że weto wobec zmian traktatowych na szczeblu UE oznacza dla Wielkiej Brytanii izolację, a dla UE perspektywę Europy dwóch prędkości.
17 państw eurolandu oraz kilka innych, w tym Polska, zgodziły się na wdrożenie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych (tzw. umowa fiskalna), w tym wprowadzenie automatycznych sankcji dla krajów łamiących limity deficytu i długu publicznego. Na te zmiany naciskała kanclerz Niemiec Angela Merkel, by zapobiec w przyszłości powtórce kryzysu zadłużenia, który z Grecji rozprzestrzenił się na kolejne kraje eurolandu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24