Statystyki wypadków na polskich drogach są porażające. Tylko w ciągu ostatnich siedmiu lat w naszym kraju zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. A za każdą z tych ofiar kryje się wielka osobista tragedia. - To ja powinienem zginąć, oni powinni żyć - mówi mężczyzna, który spowodował wypadek i zabił brata oraz szwagra. A główne przyczyny wypadków są niezmiennie te same: brawura, prędkość i alkohol.
Od czasu wynalezienia pierwszego samochodu w wypadkach na drogach zginęło już blisko 30 milionów ludzi. Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że do 2030 roku wypadki na drogach staną sie jedną z najczęstszych przyczyn przedwczesnej śmierci. Znaczącą cegiełkę do tego dokłada Polska, która niezmiennie przoduje w czarnych statystykach drogowych w UE.
Życie jest jedno
W ubiegłym roku na polskich drogach zginęło 3907 osób. To i tak bardzo dobry wynik, ponieważ przez wiele lat wcześniej, było to ponad cztery tysiące ofiar. Poza tym niewiele się jednak zmieniło. Statystycznie w Polsce w 100 wypadkach ginie 10 osób. To o wiele więcej niż na przykład w Czechach, gdzie ginie pięć osób, czy w krajach Europy Zachodnich, gdzie wynik to 1,5 ofiary.
Wśród najczęstszych przyczyn wypadków jest jazda pod wpływem alkoholu. W zeszłym roku zatrzymano prawie 170 tysięcy pijanych kierowców. Co najgorsze wielu z nich nie traktuje tego poważnie. Nie dostrzegają tego, że ich głupota może oznaczać śmierć nie tylko ich samych, ale także kogoś innego. - Wypiliśmy. Po jakimś czasie czułem, że nie mam w sobie tyle tego alkoholu. Kolega poprosił, żebym go zawiózł do dziewczyny. Uderzyliśmy w drzewo. On zginął - mówi skazany na więzienie kierowca.
"Idioten test"
Najczęstszą przyczyną śmiertelnych wypadków jest jednak niezmiennie od wielu lat nadmierna prędkość. Wszyscy się spieszą, a polskie drogi europejskie standardy dopiero gonią. Dlatego rząd rozważa podniesienie mandatów o kilkaset złotych. Obecnie maksymalny to 500 złotych. To jednak i tak bardzo niewygórowana cena, w porównaniu do innych krajów europejskich.
We Francji przekroczenie prędkości o 50 km/h oznacza konfiskatę samochodu, na dodatek od stycznia taka jazda będzie już przestępstwem, a nie tylko wykroczeniem. W Niemczech po trzykrotnym przekroczeniu prędkości kierowca jest odsyłany na tak zwany "idioten test", który ma sprawdzić, czy na pewno nie ma kłopotów psychicznych. W wielu krajach wysokość mandatu jest proporcjonalna do zarobków i zaboli każdego, bez względu na grubość portfela.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24