W związku z przygotowaniem wizyt w Smoleńsku w kwietniu 2010 r. coraz głośniej mówi się o możliwych zarzutach prokuratorskich wobec pracowników BOR. Oni odpierają zarzuty i twierdzą, że zrobili wszystko co mogli, a niedociągnięcia były po stronie rosyjskiej.
- Nigdy nie myślałem, że dożyję takich czasów - mówi Janusz Zakościelny, były szef Biura Ochrony Rządu. W kontekście katastrofy smoleńskiej podkreśla: - Zawsze jest jedna zasada - za bezpieczeństwo gościa odpowiada gospodarz i to służby gospodarza zobowiązane są do wykonania wszystkich czynności związanych z bezpieczeństwem gościa.
"Tańczymy tak, jak nam zagrają"
Biegli powołani w tej sprawie przez prokuraturę widzą to inaczej. Zarówno przed 10 kwietnia 2010 r. jak i przed 7 kwietnia, podczas przygotowania wizyty premiera, BOR-owcy mieli zaniedbać swoje obowiązki i złamać przepisy.
Funkcjonariusze te zarzuty odpierają. - Naprawdę robimy tylko tyle i tańczymy tak, jak nam [Rosjanie] zagrają - mówi były oficer Biura Ochrony Rządu. Na pytanie, dlaczego tak jest, odpowiada: - To jest mocarstwo, jesteśmy na terenie ich kraju i mimo że podróżujemy z głową państwa, to musimy przyjąć ich warunki, mimo że mamy własne procedury, które są szczegółowe, które są dopracowane i chłopcy wiedzą, co mają robić. Tylko (Rosjanie-red.) im na to nie pozwalają.
20 uchybień
Mówi się o 20 uchybieniach w przygotowaniu wizyt 7 i 10 kwietnia. Chodzi m.in. o brak funkcjonariuszy na lotnisku, niewystarczające zabezpieczeniu obu wizyt, brak odprawy koordynacyjnej, braku rekonesansu.
Pamięta Pan przypadek Prezydenta Kwaśniewskiego, kiedy został obrzucany jajami w Paryżu? Zamiast wyjazdu sześciu "borowików", podstawowego składu grupy ochronnej pojechało tylko dwóch, bo reszta to były tzw. "przydupasy", którzy się załapali na darmowy pobyt, na darmowy bilet. Powinno jechać więcej "borowików" i taka teza została zgłoszona przez szefa BOR-u do placówki rządowej. Odmówiono. b. oficer BOR
- Trudno żebyśmy biegli przed naszym samolotem, trudno żebyśmy sprawdzali pas, bo to już wykonały służby gospodarza - odpiera Janusz Zakościelny.
Casus Kwaśniewskiego
Pytanie, czy gdyby BOR zrobił naprawdę wszystko po swojej stronie i zakwestionował zaufanie do strony rosyjskiej, to czy politycy zmieniliby plany - kto do kogo by się dostosował?
B. oficer BOR nie ma złudzeń, że ostateczną decyzję podejmują cywile. - Pamięta pan przypadek prezydenta Kwaśniewskiego, kiedy został obrzucany jajami w Paryżu? Zamiast wyjazdu sześciu "borowików", podstawowego składu grupy ochronnej, pojechało tylko dwóch, bo resztę uznano za tzw. "przydupasów", którzy się załapali na darmowy pobyt, na darmowy bilet. Powinno jechać więcej "borowików" i taka teza została zgłoszona przez szefa BOR-u do placówki rządowej. Odmówiono - wspomina.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24