Krzysztof Bondaryk nie usłyszy zarzutów w sprawie wycieku informacji z telefonii komórkowej. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita" śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w styczniu.
Najważniejszy wątek sprawy dotyczył wynoszenia przez Sławomira S. informacji o billingach, podsłuchach kontaktach firmy ze służbami specjalnymi, sądami i prokuraturami. Proceder miał miejsce w 2005 roku, kiedy za bezpieczeństwo danych odpowiedzialny był Bondaryk.
Ta kwiestia budziła obiekcje prezydenta, co do kandydatury Bondaryka na szefa ABW.
"Rz" informuje, że uzasadnienie decyzji o umorzeniu śledztwa zostało utajnione. Wiadomo jedynie, że w większości jego wątków prokuratorzy nie dopatrzyli się przestępstwa. Ale - według gazety - sprawą może być zainteresowana prokuratura białostocka prowadząca śledztwo dotyczące korupcji w suwalskim wymiarze sprawiedliwości. Kluczową postacią w sprawie jest Władysław H. - przyjaciel Bondaryka. Według prasy, Bondaryk kazał za pomocą sprzętu Ery sprawdzać, czy H. nie jest podsłuchiwany.
- Gdyby się potwierdziło, że Bondaryk pomagał H., szefowi ABW można by postawić zarzuty: sprawstwa kierowniczego, utrudniania postępowania oraz ujawnienia tajemnicy służbowej" - czytamy w "Rz".
Źródło: Rzeczpospolita