Pod gruzami hali Międzynarodowych Targów Katowickich stracili swoje zdrowie i bliskich. Teraz są rozgoryczeni. - W świetle jupiterów zapewniano o pomocy, a gdy jupitery zgasły, zostawiono nas samym sobie - mówią. Rozgoryczenie jest tym większe, że nikt nie reaguje na ich apele o pomoc.
Dwa miesiące temu prawie sto osób wysłało pisma do prezydenta i premiera. Prosili o pomoc i interwencję w sprawie zawarcia ugody ze Skarbem Państwa. Bezskutecznie.
Ofiary katastrofy powołują się na wydany w grudniu przełomowy wyrok sądu, który odpowiedzialnością za tragedię obarczył Skarb Państwa. Zdaniem sędziów,państwo było nie tylko udziałowcem MTK, ale także właścicielem terenu na którym stała hala. Okazało się jednak, że postanowienie to wcale nie kończy, lecz rozpoczyna kolejny koszmar.
- Leżałem w szpitalu przez miesiąc. Mam 25 procent trwałego uszczerbku na zdrowiu - mówi 24-letni Jarosław Pregal, który pod walącym się stropem hali stracił zdrowie: zgruchotana miednica, połamane kości i konieczność wieloletniej rehabilitacji. To w przypadku pana Jarosława rodzi gigantyczne wydatki. - Sąd pierwszej instancji przyznał mi zadośćuczynienie i dożywotnią rentę – opowiada pan Jarosław.
Niekończący się koszmar
Satysfakcja z finansowego wsparcia w przypadku pana Jarosława i dziesiątek innych poszkodowanych była jednak krótka: właściciel hali w której odbywały się tragicznie zakończone targi gołębiarzy nie musi płacić. Kolejne sądy uznały, że winnym tragedii jest właściciel terenu, czyli Skarb Państwa.
Ocaleni na próżno oczekiwali jednak, że odszkodowanie wypłaci reprezentujący skarb prezydent Chorzowa. - Stoimy na stanowisku, że nie jesteśmy odpowiedzialni za katastrofę i jej następstwa – mówi Gabriela Kardas, rzecznik prezydenta Chorzowa. – Nie zgadzamy się z tą zasadą przyjętą przez sądy – dodaje rzeczniczka.
Poszkodowani znów muszą więc iść do sądu. Dla pana Jarosława to niekończący się koszmar oraz utrudnienie w i tak już trudnym życiu. Niedawno ZUS odebrał mu rentę, bo orzecznik stwierdził, że może pracować. Problem w tym, ze widząc lekarskie zaświadczenia nikt zatrudnić go nie chce.
Sprawa może ciągnąć się latami
Stowarzyszenie „Wokanda”, które reprezentuje poszkodowanych w hali MTK, próbowało zawrzeć ugodę z reprezentującym Skarb Państwa prezydentem Chorzowa. Bez skutku.
Dwa miesiące temu stowarzyszenie wysłano nawet do kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska listy z prośbą o pomoc. Prezydent nic nie odpowiedział, a premier przysłał pismo z informację, że „nie może ingerować w sprawy cywilne i nie bardzo ma jakiekolwiek środki pomocy”.
Poszkodowani w hali MTK z goryczą twierdza, że o nich zapomniano. W świetle jupiterów zapewniano o pomocy, a gdy jupitery zgasły - zostawiono ich samym sobie.
Do tragedii w hali MTK doszło w styczniu 2006 roku. Kiedy runął dach budowli w hali znajdowało się około tysiąca uczestników wystawy gołębi pocztowych. Pod gruzami zginęło 65 osób, a 140 zostało rannych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24