Zaufali obcemu mężczyźnie, a ten ich oszukał. Nie płacąc ani grosza stał się właścicielem ich domu. W efekcie małżeństwo zostało bez dachu nad głową. Państwo Zielińscy czują się bezradni.
Starszych ludzi nie stać na wynajęcie dobrego adwokata. Oszust zginął w wypadku samochodowym, a rodzina mężczyzny, która mieszka w ich byłym domu, nie chce z nimi rozmawiać.
Konsekwencje jednej przejażdżki
Wszystko zaczęło się dwa lata temu. Tomasz Zieliński, ciężko chory i po wylewie zgodził się pojechać z "przyjacielem" domu na przejażdżkę. Nie miał pojęcia, że padnie ofiara oszusta... Ten wykorzystał jednak schorowanego człowieka. Zawiózł go do notariusza w sąsiednim Rypinie. Tam nieświadomy niczego staruszek podpisał jakieś dokumenty. Dopiero później okazało się, że w ten sposób pozbawił siebie i żonę własnego domu. Sprawa trafiła do sądu, ale pierwszy wyrok nie jest dla Zielińskich pomyślny.
Nieczysta sprawa
Prawnik Jan Piszczek mówi, że od początku można było podejrzewać nieczyste intencje mężczyzyny. Świadczy o tym fakt, że nie skorzystał z notariusza w Nowym Mieście Lubawskim, tylko zawiózł Zielińskiego do innego miasta. - To nie jest sprawa czysta. Powie to każdy doświadczony prawnik - twierdzi Jan Piszczek. Jego zdaniem Zielińscy nie są bez szans. - Sędzia dysponuje przepisem Kodeksu Cywilnego - jeśli nie było przyczyny darowizny, to jest ona nieważna, bo dotyczy nieruchomości - mówi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24