Stan górników hospitalizowanych po tragedii w kopalni "Wujek-Śląsk" jest stabilny, a w niektórych przypadkach lekarze obserwują symptomy poprawy. W śląskich szpitalach leży 29 górników, najwięcej w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich - 23.
Stan większości pacjentów siemianowickiej "oparzeniówki" pozostawał w ostatnich dniach - według tamtejszych lekarzy - stabilny, z pewnymi symptomami poprawy. Trzech z nich - na OIOM-ie - nadal nie oddychało samodzielnie; mówiąc o pozostałych specjaliści wskazywali, że ich stan "poprawia się, stabilizuje".
Według porannych danych, 29 górników nadal przebywa w szpitalach, 23 z nich - w Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich. W piątek miał tam też trafić jeden z górników z siemianowickiego szpitala miejskiego.
Lekarze przypominają, że perspektywa leczenia górników liczona jest w miesiącach - mają poparzone nawet 80-90 proc. powierzchni ciała i drogi oddechowe, a niektóre oparzenia są bardzo głębokie.
W piątek zmarł osiemnasty z górników.
Czarny piątek
Tydzień temu katastrofę spowodował - według dotychczasowych ustaleń ekspertów - zapłon, a potem wybuch metanu. Wypadek miał miejsce ok. godz. 10.11 w ścianie V w pokładzie 409 na poziomie 1050 ruchu "Śląsk" połączonej kopalni "Wujek-Śląsk", należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego. To dawna kopalnia "Śląsk" w Rudzie Śląskiej Kochłowicach.
W kopalni w piątek rano nadal trwały oględziny miejsca tragedii prowadzone przez kolejne grupy ekspertów. Z pierwszych wizji lokalnych wynika m.in., że czujniki metanu były tam umieszczone prawidłowo. Specjaliści potwierdzili wcześniejsze przypuszczenia, że w kopalni doszło także do wybuchu, a nie tylko zapalenia metanu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24