- Nieprawidłowości oraz rzeczy bulwersujących jest tak wiele, że wielu polityków mówi, iż jest to sprawa bardziej skandaliczna niż sprawa porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika - mówił w TVN24 Krzysztof Kazimierczak z "Głosu Wielkopolskiego", kolega Jarosława Ziętary - dziennikarza śledczego, który zaginął prawie 20 lat temu w drodze do pracy. Na początku lat 90. XX w. Ziętara opisywał najgłośniejsze afery III RP, które dopiero po latach miały zelektryzować polską opinię publiczną.
Kazimierczak przypomniał o ostatnich informacjach, które pojawiły się w tej sprawie, m.in. o przecieku poufnych informacji do osoby wskazywanej przez siedmiu świadków jako sprawca porwania i zabójstwa Jarosława Ziętary, czy doniesieniach o werbowaniu dziennikarza przez Urząd Ochrony Państwa.
- W sprawie przecieku nie podjęto śledztwa i nie próbowano wyjaśniać, kto przekazywał poufne informacje - mówił.
- W drugim przypadku służby nigdy nie przekazały żadnych informacji do prokuratury - dodał. Zaznaczył, że wątpi wprawdzie, iż służby mogły być zamieszane w porwanie, jednak mogły dysponować wiedzą na temat osób, które mogły spowodować śmierć.
Ruszyć sprawę z miejsca
Dziennikarz zaznaczył, że koledzy i rodzina Ziętary domagają się przekazania prokuraturze przez służby dokumentów byłego UOP i przekazania innej niż poznańska prokuraturze śledztwa.
- Nieżyjący już rodzice Ziętary starali się już w 1995 roku o przekazanie sprawy innej prokuraturze. Potem apele te ponawiali lokalnie politycy i dziennikarze, ale wszystkie wnioski odrzucano - mówił.
- W prokuraturze poznańskiej utajniane są kolejne akta w tej sprawie dla pełnomocnika rodziny Ziętary - dodał.
Jarosław Ziętara zaginął w drodze do redakcji "Gazety Poznańskiej" mieszczącej się niedaleko jego domu 1 września 1992 roku. Miał 24 lata. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24