Mają prawo przebywać przy swoim chorym dziecku w szpitalu przez 24 godziny na dobę. W praktyce jednak w placówkach miejsce jest dla dziecka, ale dla rodziców go brakuje. Wszystko przez to, że nie ma przepisów regulujących pobyt rodziców przy dziecku w szpitalu.
Dla rodziców chorych noworodków miejsca w szpitalach nie ma. Jeśli chcą być przy swoich dzieciach przez cały czas, to muszą się uzbroić w cierpliwość i dużo "wyrozumiałości" wobec polskiej służby zdrowia. Czeka ich bowiem spanie na podłodze, twarde taborety i niewiele wsparcia ze strony placówki.
"Może pani spać na stojąco"
- Nie obchodzi mnie, jak pani będzie spała. Może być nawet na stojąco - relacjonuje "Dziennikowi" odpowiedź pielęgniarki z warszawskiego szpitala Klaudia Obuchowicz, 19-letnia mama małej Nikoli, gdy zapytała, gdzie mogłaby się położyć. Jej narzeczony był wstrząśnięty warunkami, jakie placówka zaoferowała matce.
- Po godzinie 18.00 nie może się nawet umyć, a do spania dostała krzesło. I tak przez dwa tygodnie miała się opiekować chorym dzieckiem - mówi Przemysław Nowakowski. Dopiero, gdy poszedł na skargę do dyrektora szpitala, otrzymał dla narzeczonej i dziecka tzw. pokój komercyjny z łóżkiem. W całym szpitalu są dwa takie pokoje, więc na miejsce czeka się w kolejce społecznej.
"Niech się pani cieszy, że może tu zostać"
Podobne doświadczenia ma inna młoda matka - Katarzyna B. Gdy w pięć dni po porodzie jej synek Karol zachorował i musiał wrócić do szpitala, matce zaproponowano taboret, na którym miała przesiedzieć kolejnych 10 dni. - Niech się pani cieszy, że w ogóle może tu zostać - oświadczyła matce jedna z pielęgniarek. Nikogo nie obchodziło, że kobieta nie może siedzieć, bo bolą ją jeszcze szwy po porodzie, ani to, że karmienie noworodka na siedząco jest bardzo niewygodne. - A przecież wyręczam pielęgniarki, karmiąc, przewijając i myjąc dziecko - mówi "Dziennikowi" mama maleńkiego Karola.
Takie sytuacje zdarzają się w polskich szpitalach bardzo często. I będą się zdarzać, bo kwestia przebywania opiekunów w szpitalu nie jest w ogóle uregulowana prawnie. Teoretycznie każdy rodzic ma prawo do opieki nad dziećmi, bo tak jest zapisane w ustawie o opiece zdrowotnej.
Problem jednak polega na tym, że żadne przepisy nie określają, jak to będzie to realizowane.
Sypiają na podłodze
W jednym z łódzkich szpitali normą jest, że matki śpią na podłodze, przy łóżkach swoich dzieci. - Przecież, żeby być przy dziecku zrobi się wszystko - mówi TVN24 jedna z matek. I zasypia na karimacie pod łóżkiem swojego maleństwa.
Takie szpitalne standardy są sprzeczne z Europejską Kartą Praw Pacjenta, która powinna być respektowana także w Polsce. W tym dokumencie wyraźnie bowiem napisano, że mały pacjent ma prawo do tego, by byli przy nim jego opiekunowie - zaznacza "Dziennik". Tymczasem większość szpitali albo proponuje rodzicom krzesło, leżak albo codzienne wizyty. Za łóżko, jeżeli w ogóle jest, zazwyczaj trzeba płacić.
Zdaniem ginekolog i szefowej fundacji Kobieta i Natura Preeti Agrawal, to co się dzieje w polskich szpitalach jest niehumanitarne. - Po porodzie matka sama przez sześć tygodni potrzebuje opieki i ochrony. Ale najwyraźniej wielu lekarzy, dyrektorów szpitali i pielęgniarek nadal o tym nie wie, bo od lat nic w tej sprawie się nie zmienia - mówi "Dziennikowi" Agrawal.
Źródło: Dziennik, tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24