Na Dolnym Śląsku wprowadzono eksperymentalne rozwiązanie – pociąg na żądanie. Pomysł najwyraźniej się sprawdził, bo zapadła decyzja, że także na kolejnych stacjach pociągi będą zatrzymywać się na znak pasażera. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Są tylko dwa takie przystanki kolejowe w kraju, gdzie pasażer decyduje, czy pociąg ma się zatrzymać. Koleje Dolnośląskie zakończyły testy przystanków na żądanie w pobliżu Legnicy i Świdnicy.
- Cztery procent było takich przypadków, w których pociąg zatrzymał się z różnych względów, natomiast nikt nie wsiadł ani nie wysiadł, więc mówimy tutaj o naprawdę marginalnej skali – informuje Bartłomiej Rodak z Kolei Dolnośląskich. Przewoźnik zapewnia, że nikt się też nie skarżył, że maszynista przeoczył pasażera, który chciał wsiąść do pociągu.
Kolej więc chce zwiększenia liczby stacji na żądanie - dolnośląski przewoźnik wytypował już 19 peronów, ale nie zdradza, o które konkretnie stacje chodzi. Teraz pyta o zgodę kolejarzy od torów. PKP PLK są za przystankami na żądanie, ale też mają żądanie. - Warunkiem jest to, że jeśli na linii kolejowej kursują więcej niż jeden przewoźnik, wówczas obaj przewoźnicy muszą wyrazić zgodę na to, aby przystanek był przystankiem na żądanie – mówi Mirosław Siemieniec z PKP Polskie Linie Kolejowe.
Przystanki na żądanie powstały, by pociągi nie zatrzymały się bez potrzeby - gdy nikt nie chce wsiąść i wysiąść. Zastopowanie składu, a potem rozpędzenie, pożera dużo energii i pieniędzy. - To jest rozwiązanie dla mniejszych przystanków, gdzie jest kilku, kilkunastu pasażerów dziennie, a nie na głównym dworcu czy aglomeracji, gdzie może wystąpić taki efekt, że nikt nie zamachał i wszyscy zbiorowo będą zdziwieni, że pociąg pojechał dalej – uważa prezes fundacji Prokolej dr Jakub Majewski.
Stacje na żądanie na Śląsku
Dwa przystanki na żądanie szykują też w województwie śląskim - Zabrzeg i Dąbrowa Górnicza - Pogoria. - W przypadku Dąbrowy Górniczej prędkość osiągana na tym odcinku jest większa, więc trzeba to w odpowiedni sposób rozwiązać tak, aby maszynista w odpowiednim momencie zaczął wyhamowywać pociąg – zwraca uwagę rzecznik kolei śląskich Tomasz Musioł.
Przed przystankami na żądanie na Dolnym Śląsku maszyniści zwalniają do 30 kilometrów na godzinę i wypatrują pasażerów. Ci mają stanąć w specjalnie oznaczonym miejscu, by maszynista ich nie przeoczył. - Apelujemy do osób, które przebywają na stacji, a które nie chcą wsiąść do nadjeżdżającego pociągu, aby zwracały uwagę na to, gdzie się znajdują, kiedy nadjeżdża pojazd – mówi Bartłomiej Rodak. Dla pewności, kto chce wsiąść do pociągu na przystanku na żądanie, może pomachać maszyniście, ale nikt tego nie żąda.
Źródło: TVN24