Wszyscy trzej szantażyści senatora Krzysztofa Piesiewicza winni. We wtorek Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał ich na 1,5 roku więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. - Będziemy się odwoływać. Czuję się niewinny i jestem niewinny - powiedział dziennikarzom po rozprawie Zbigniew Sz.
Zbigniew Sz., którego sąd uznał winnym kierowania szantażystkami - Joanną D. i Haliną S. - mówi, że jest niewinny i nie ma za co przepraszać Krzysztofa Piesiewicza. - Za co mam go przepraszać? To chyba senator powinien wszystkich przeprosić wiadomo za co - stwierdził skazany.
Joanna D. i Halina S. zostały uznane winnymi wykonania szantażu. Po ogłoszeniu ustnego uzasadnienia wyroku Joanna D., zasłaniając twarz, wybiegła z sali i nie rozmawiała z dziennikarzami. Drugiej kobiety nie było we wtorek w sądzie.
Oprócz kary więzienia sąd wymierzył wszystkim oskarżonym grzywnę w wysokości 1000 zł.
Za zamkniętymi drzwiami
Zarzuty wobec oskarżonych dotyczyły zmuszania Piesiewicza do "określonego zachowania" w zamian za nieujawnianie kompromitujących go materiałów - za co grozi do trzech lat więzienia. Oskarżeni - wcześniej karani za czyny kryminalne - szantażowali Piesiewicza od jesieni 2008 r.
Prokurator domagał się dla oskarżonych kary w zawieszeniu, pełnomocnik senatora - oskarżyciel posiłkowy chciał kar bezwzględnego więzienia, a obrona wnosiła o uniewinnienie. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, gdyż dotyczył spraw obyczajowych, których ujawnienie - jak mówi prawo - "może naruszyć ważny interes prywatny".
Będzie apelacja
Reprezentująca Zbigniewa Sz., mec. Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska zapowiedziała złożenie apelacji. Z kolei pełnomocnik Piesiewicza uznał, że "kara jest wyważona, dobrze wymierzona, sprawiedliwa". - Sąd podzielił nasze stanowisko, że nie ma żadnych podstaw, żeby wobec któregokolwiek z tych sprawców zawiesić wykonanie tej kary - powiedział pełnomocnik mec. Krzysztof Stępiński. - Nie byłoby tej sprawy, gdyby nie nadzieja, że media to kupią - dodał.
Sukienka i biały proszek
Zdjęcia Krzysztofa Piesiewicza w kolorowej sukience wciągający biały proszek w towarzystwie pewnej kobiety wstrząsnęły opinią publiczną. Miały nie ujrzeć światła dziennego, bo za milczenie i nieupublicznianie filmów senator zapłacił w sumie ponad pół miliona złotych.
Cała trójka mimo, że otrzymała pieniądze, szantażowała nadal. Senator poznał szantażystów przypadkowo. Dopiero, kiedy Joanna D. z którą Piesiewicz wielokrotnie się spotykał, zorientowała się z kim ma do czynienia, wspólnie ze znajomymi postanowiła ubić na tym interes.
Źródło: TVN24, PAP