Dyrektorka gimnazjum nr 3 we Wrocławiu, policjant i dyspozytor z zakładu energetycznego zostali skazani na kary od roku do półtora więzienia w zawieszeniu na trzy lata w procesie dotyczącym śmiertelnego porażenia prądem chłopca na szkolnym boisku.
Sędzia Magdalena Bombała uznała, że wszyscy oskarżeni są winni niedopełnienia obowiązków. Dyrektorka szkoły Ewelina G., która wiedziała o zagrożeniu przynajmniej od dwóch tygodni i je zlekceważyła, została skazana na 1,5 roku więzienia. Z kolei policjant Krzysztof C., który miał zaniedbać zgłoszenia o niebezpieczeństwie i Zygmunt L., dyspozytor zakładu energetycznego, który nie zbadał sprawy i nie zapobiegł nieszczęściu, usłyszeli wyrok roku pozbawiania wolności. Wszystkie kary są w zawieszeniu.
Oskarżeni nie przyznali się do winy, a wyrok jest nieprawomocny.
"Widziałem jak ich poraził"
W lipcu 2006 roku 14-letni chłopiec grał w piłkę na szkolnym boisku. W pewnym momencie, by ją dogonić, musiał przeskoczyć przez trzymetrowe ogrodzenie otaczające boisko. Aby to zrobić, wsparł się na metalowym koszu do gry i wtedy poraził go prąd. Chłopiec zginął.
Prąd popłynął z przetartego kabla, doprowadzającego prąd do znajdującego się obok szkoły punktu czyszczenia pierza. O awarii miało wiedzieć kilka osób - nikt nie zareagował.
Przed tygodniem w sądzie zeznawał Kamil - jeden z chłopców korzystających z boiska. Twierdził, że dwukrotnie informował o niebezpieczeństwie dyrektorkę szkoły. - Widziałem, jak prąd kopnął moich kolegów - mówił chłopiec.
Na sali jednak nie rozpoznał dyrektorki wśród oskarżonych. Kobieta ze łzami w oczach mówiła, że nikt nigdy nie zgłaszał jej, że ogrodzenie na murze jest pod prądem. - Nie chodziłam po boisku szkoły, bo nie mam na to czasu - tłumaczyła.
Chłopiec nie jest uczniem gimnazjum, do którego przylega boisko. We wcześniejszych zeznaniach nie wspominał o informowaniu dyrektorki.
Źródło: TVN24, "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24