423 posłów za, żadnego przeciw, żadnego niezdecydowanego. Taka jednomyślność w Sejmie zdarza się rzadko. Posłów połączyła niezgoda na to, by w wyborach do parlamentu startowały osoby skazane. Jest jedno "ale". Do Sejmu i Senatu nie trafią tylko Ci, którzy zostali skazani prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne i to na dodatek ścigane z oskarżenia publicznego.
Nowelizacja ordynacji wyborczej do parlamentu jest związana z ubiegłoroczną zmianą konstytucji. Wprowadzono do niej zapis, który mówi, że osoby skazane prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego (np. morderstwo, rozbój, gwałt) nie mogą kandydować do Sejmu i Senatu. Nowela ma na celu umożliwienie praktycznego zastosowania tego konstytucyjnego zapisu.
Za mało miejsca dla skazańców
Według niej osoba, która chciałaby kandydować do parlamentu już na etapie rejestracji będzie musiała złożyć oświadczenie o tym, że nie była skazana za takie przestępstwo. Będzie to tak zwane "oświadczenie o posiadaniu prawa do wybieralności".
Następnie Okręgowa Komisja Wyborcza występować będzie o informacje z Krajowego Rejestru Karnego o tym, czy takie oświadczenie jest prawdziwe. Jeśli okaże się, że nie, komisja odmówi rejestracji kandydata.
W noweli zapisano, że w terminie 30 dni od ogłoszenia wyników wyborów do parlamentu minister sprawiedliwości będzie musiał poinformować marszałka Sejmu lub Senatu o parlamentarzystach, którzy nie posiadają "prawa wybieralności". Taki poseł lub senator straci mandat.
Obecnie wygaśnięcie mandatu następuje wskutek utracenia "prawa wybieralności", w nowym projekcie jest mowa o tym, że mandat wygasa także wtedy, jeśli poseł lub senator nie posiadał "prawa wybieralności" w dniu wyborów.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24