"Rzeczpospolita" wytykała redakcji TVN24, że na serio potraktowała ironiczny felieton redaktora naczelnego gazety i zrobiła z niego głównego newsa dnia. Wiadomość była fałszywa. Dziennik przyznał to zamieszczając zdawkowe wyjaśnienie na 10 stronie dzisiejszego wydania.
- W poniedziałkowym wydaniu "Rzeczpospolita" pomstuje, że nie wszyscy poznali się na ironii jej naczelnego, który po mistrzowsku żonglując gatunkami literackimi w sobotnim dodatku „Plus-Minus” przedstawił wymyśloną relację z wymyślonej spowiedzi wymyślonego agenta CBA. We wczorajszym wydaniu "Rzeczpospolita" relacjonuje też pracę redakcji TVN24, dalej jednak wymyślając. Czekamy co jeszcze wymyśli "Rzeczpospolita", ale tymczasem prosimy o sprostowanie nieprawdziwych informacji - apelował do redakcji gazety Michał Samul, szef wydawców TVN24.
O co chodziło? Paweł Lisicki w sobotnim dodatku „Plus-Minus” napisał felieton z wymyśloną spowiedzią agenta CBA, który uwiódł i skorumpował byłą posłankę PO Beatę Sawicką. "Nie miałem wyjścia. Przystawiono mi spluwę do głowy. Więc posłałem róże, dałem pieniądze. Ona nie chciała. Powiedziałem, że jeśli nie weźmie, to nas oboje wykończą. Patrzyła bezsilnie. Wcisnąłem jej te tysiące do ręki. Wzięła" - tak Lisicki opisuje wyznanie agenta Tomasza.
Układając tę "mrożącą krew w żyłach" historię redaktor naczelny "Rz" wykpiwał artykuł "Kuszenie Beaty", który tydzień wcześniej zamieścił "Newsweek".
Ale, zdaniem "Rz", nikt nie zorientował się, że to ironia, a news zaczął żyć własnym życiem i przez dłuższy czas był podawany jako jedna z ważniejszych informacji dnia. - Trafiła nie tylko do serwisów internetowych, ale również do telewizji TVN 24 – dziwiła się poniedziałkowa „Rz”.
Według "Rz", "wkrótce o "newsa" pytany był w TVN24 Bogdan Zdrojewski. Zastrzegając się, że jeśli to prawda, uznał, iż sprawę powinna wyjaśnić sejmowa komisja śledcza (...) Zanim dziennikarze zorientowali się, że tekst z "Rz" napisany był z ironią minęło od godziny do trzech. Jako pierwszy "newsa" ze strony internetowej zdjął TVN24" - podsumowuje gazeta.
Temat podjął we wtorek Bronisław Wildstein: - TVN 24 w sobotę zrobił z felietonu ważną informację obrazującą nieprawości PiS (...) Jak można opisać stan ducha, w którym najbardziej surrealistyczny żart potraktować można serio tylko dlatego, że dowala znienawidzonemu PiS? - pytał publicysta.
Problem w tym, że informacje podawane na łamach "Rz" były nieprawdziwe. - Fragmenty felietonu zacytowane zostały tylko w jednym porannym przeglądzie prasy TVN24 ok. godz. 9. jako jeden z jego elementów, a Bogdana Zdrojewskiego nie było w sobotę w stacji i o felieton nigdy nie był pytany - ani on ani nikt inny - wyjaśnia Michał Samul, szef wydawców TVN24.
Felieton, ani informacja o nim nie znalazły się też nawet na chwilę na portalu tvn24.pl, więc nie mógł być z niego zdjęty.
21 listopada "Rzeczpospolita" zamieściła na 10 stronie wyjaśnienie, w którym pisze, że do jej artykułu "wkradły się nieścisłości".
"Bogdan Zdrojewski skomentował zamieszczony felieton nie w TVN24, lecz w innym medium. W TVN24 nasz tekst był cytowany tylko w przeglądzie prasy. Przepraszam" - napisał Cezary Gmyz.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl