To publiczne pieniądze wykorzystywane przez fundację, która ma promować polską markę, do atakowania jednej z władz konstytucyjnych przez inną władzę - mówił w "Tak jest" o kampanii dotyczącej reform w wymiarze sprawiedliwości rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Waldemar Żurek. - To sytuacja bez precedensu, kiedy dochodzi do takiej kampanii nienawiści - dodał.
W ramach kampanii mającej przekonać Polaków do potrzeby zmian w sądownictwie na ulicach pojawiły się billboardy oznaczone logotypem Polskiej Fundacji Narodowej.
Na czarnym tle, zdaniem szefów fundacji, opisano sytuację teraźniejszą. Na białym zaś pożądany, w opinii nadawców, kierunek zmian. Billboardy odsyłają do stron internetowych.
"Sytuacja bez precedensu"
Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Waldemar Żurek przyznał w "Tak jest" w TVN24, że kampania bulwersuje go z kilku powodów. Przypomniał, że od wielu lat w środowisku sędziowskim funkcjonuje jawne postępowanie dyscyplinarne.
- Nie ma świętych krów - podkreślił. - Jeżeli sędziemu się zdarzy jakieś negatywne postępowanie, to jest to nagłaśniane. Na rozprawę dyscyplinarną może wejść dziennikarz, każdy obywatel. Usuwamy czarne owce z zawodu - zaznaczył.
- W przypadku kampanii mamy publiczne pieniądze wykorzystywane przez fundację, która ma promować polską markę, do atakowania jednej z władz konstytucyjnych przez inną władzę - ocenił.
- Wyobraźmy sobie, że bierzemy z budżetu Krajowej Rady (Sądownictwa - red.) jakieś pieniądze i pokazujemy filmy, gdzie ministra wyprowadza się w kajdankach, dostaje wyrok w sądzie czy pijanych posłów - mówił. - Robimy taki filmik atakujący, dlatego że akurat dzisiaj mamy zaufanie do parlamentu na poziomie 23 procent i mówimy: trzeba parlament rozwiązać. No przecież to jest nie do pomyślenia - powiedział.
Żurek dodał, że w kampanii zauważył "szereg kłamstw". Ocenił przy tym, że jest to "dynamit pod państwo".
- Pamiętam z historii różne okresy, kiedy były plakaty i inne działania władz, które chciały zohydzić pewną grupę, żeby ją wyeliminować. Nie ma bezpośrednich porównań, ale jest to sytuacja bez precedensu, kiedy dochodzi do takiej kampanii nienawiści - stwierdził.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego
Rzecznik KRS skomentował także poniedziałkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że sądy, w tym Sąd Najwyższy, nie mogą w trybie cywilnym badać ani prawidłowości powołania prezesa Trybunału Konstytucyjnego, ani wyboru sędziów TK przez Sejm.
- Spodziewałem się takiego orzeczenia, ale nie zgadzam się z nim - powiedział Żurek. Zauważył, że wyrok został już opublikowany w Dzienniku Ustaw, chociaż "kiedyś były z publikacją problemy".
Żurek ocenił, że Trybunał byłby obsadzony prawidłowo, gdyby nie to, w jaki sposób i przez kogo dobierany jest skład. Dodał, że wątpliwości budzi sytuacja, w której decyzja w tej sprawie należy do wiceprezesa Trybunału Mariusza Muszyńskiego, "nazywanego sędzią dublerem" oraz prezes Julii Przyłębskiej, która "nie spowodowała, że Trybunał zebrał się we właściwym składzie i przedłożył prezydentowi odpowiednią uchwałę, kiedy ją powoływano".
- To może rzutować na rozstrzygnięcie. W tym przypadku nie można jednak zakwestionować legalności żadnego z sędziów (orzekających w tej sprawie - red.) - zastrzegł. - Istnieje natomiast poważna wątpliwość, czy skład nie był dobrany przez osoby, których umocowanie się kwestionuje - podkreślił.
- Przy powoływaniu sędziów tego Trybunału, a później pani prezes złamano procedurę. Są co do tej procedury wątpliwości - tłumaczył. - Jeżeli mamy oceniać tych, którzy są podejrzani o łamanie procedury, powinny robić to osoby nie przez nich wyznaczone, żeby zachować obiektywizm - podkreślił. Jak dodał, jeżeli procedura zostanie naruszona, w przypadku każdego kolejnego orzeczenia pojawiają się wątpliwości co do tego, czy należy je stosować.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24