Sejmowe wystąpienie premiera prezentującego dokonania rządu spowodowało, że na sali obrad zawrzało. - Przystroiliście się w takie świecące, ładne złotko kolorowe i uśmiechacie się do Polaków, tylko w środku jest taki nieświeży produkt - krytykował rząd szef SLD Grzegorz Napieralski. Słów krytyki nie szczędziło premierowi też PiS, zarzucając mu język rodem z PRL.
Debatę po informacji rządu rozpoczął spór o obecność Donalda Tuska na sali obrad. Posłowie opozycji nie chcieli zacząć swoich wystąpień, nim premier nie wróci do sali. - Czy możemy liczyć na przybycie premiera, bo uważam, że wystąpienie przedstawicieli opozycji bez niego, nie byłoby właściwe - rozpoczął wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (SLD). Po chwili zza drzwi wyłonił się Donald Tusk i debata ruszyła.
PiS do Tuska: Używa pan języka PRL
- Panie przewodniczący, litości, "konstruktywna opozycja" to nawiązanie do takiego słownika PRL, o który pana bym nie podejrzewała - rozpoczęła swoje wystąpienie wiceprezes PiS Aleksandra Natalli-Świat zwracając się bezpośrednio do przedmówcy Grzegorza Schetyny. Było to nawiązanie do apeli szefa klubu PO i premiera Donalda Tuska o konstruktywną pracę nad ustawami. Dodała jednak, że jej partia jest gotowa do współpracy z rządem. - Chcemy za dobrą monetę przyjąć deklarację o współpracy. Nas nie trzeba do tego namawiać. W lutym 2009 roku prezes Jarosław Kaczyński proponował: "pokój nie wojna". Wówczas pan premier nie chciał tego przyjąć - powiedziała Natalli-Świat w debacie nad informacją przedstawioną przez szefa rządu.
Potem zarzuciła jednak ekipie premiera Donalda Tuska, że składa wiele obietnic, z których się później nie wywiązuje.
- W deklaracjach, planach i obietnicach ten rząd jest dobry (...) Co z tego wyszło? - przeszła do meritum Natalli-Świat. Posłanka PiS rozpoczęła wyliczanie obietnic rządu i deklaracji poszczególnych ministrów wypunktowując ich potknięcia.
"By żyło się lepiej"
Poziom życia Polaków poprawić ma strategia rozwoju według modelu dyfuzyjno-polaryzacyjnego przyjęta przez rząd. - Ile osób wie o co chodzi? - pytała retorycznie Natalli-Świat. Wątpiła, żeby nawet posłowie PO chcieli tłumaczyć to swoim wyborcom. Zakłada on bowiem, że nierówności są naturalnym następstwem procesów gospodarczych. Dlatego rząd postawił na skoncentrowanie środków na rozwój kilku ośrodków. Wiceprzewodnicząca przeciwstawiła temu model zrównoważonego rozwoju proponowanego przez PiS.
Najbardziej rażące przypadki nie dotrzymywania obietnic przez premiera? Natalli-Świat podała wczorajsze głosowanie w Sejmie nad dodatkami dla najbiedniejszych emerytów. - Pan premier nie znalazł czasu, żeby być wówczas w Sejmie, o ile wiem, natomiast słyszałam, że znalazł pan czas na swoje ulubione zajęcie, czyli piłkę nożną - mówiła. - To ważne, nie, ja też lubię sport - ironizowała.
90 proc. wykonania planu
Natalli-Świat nie pozostawiła suchej nitki na ministrze Grabarczyku. Krytykowała ona umowę na podpisanie budowy odcinka autostrady A1 ze Strykowa na Śląsk. Po tym czasie koncesjonariusz wycofał się z projektu, tłumacząc się złą sytuacją finansową. - Umowa to papier, autostrada to droga - zwróciła się bezpośrednio do ministra Grabarczyka.
W ogniu krytyki znalazł się też minister Grad. - Gdy Komisja Europejska wydała niekorzystną decyzję co do pomocy dla polskich stoczni, stwierdził, że wykonał 90 procent planu - mówiła.
Lewica: To ściema
Na dobry początek swojego wystąpienia szef SLD Grzegorz Napieralski zadeklarował gotowość do współpracy z rządem w ważnych dla Polaków sprawach - o co w swoim wystąpieniu prosił premier. Za chwilę jednak dodał, że obecny rząd nie realizuje złożonych przed objęciem władzy obietnic.
Jego zdaniem, Tusk przedstawił na najbliższe lata jedynie "mgliste obietnice i zapowiedzi". - Przystroiliście się w takie świecące, ładne złotko kolorowe i uśmiechacie się do Polaków. W środku, niestety mam poczucie, że jest taki nieświeży produkt. Tylko czarujecie przez te dwa lata, opowiadacie, zgłaszacie różne inicjatywy, z których później nic nie wynika, bo ich po prostu nie ma - ocenił Napieralski. Jak dodał, młodzi ludzie by powiedzieli, że to co robią obecnie rządzący, to po prostu "ściema".
"Premier puszcza oko do lewicowego elektoratu"
Napieralski mówił także o fenomenie bardzo dobrych sondaży dla PO. Według niego, jak PO zobaczy, że w modzie są poglądy lewicowe - to premier "puszcza oko do naszego lewicowego elektoratu i mówi, że będzie ustawa o in vitro".
Zdaniem szefa SLD, kiedy to "wahadło poparcia przesuwa się bardziej w prawą stronę, konserwatywnego elektoratu, to na listach wyborczych PO znajduje się Marian Krzaklewski, a w klubach sejmikowych i radnych tej partii ludzie Romana Giertycha z LPR". - Czyli mamy taką Platformę od Romana do Mariana, czyli od Sasa do lasa. Brawo, panie premierze, bo to dobra taktyka, ale ona za chwilę zbankrutuje, dlatego że ludzie zaczną dostrzegać niespełnione obietnice - dodał Napieralski.
SLD: PO nie zdemontowała IV RP
Przystroiliście się w takie świecące, ładne złotko kolorowe i uśmiechacie się do Polaków. W środku, niestety mam poczucie, że jest taki nieświeży produkt. Tylko czarujecie przez te dwa lata, opowiadacie, zgłaszacie różne inicjatywy, z których później nic nie wynika, bo ich po prostu nie ma. Grzegorz Napieralski, szef SLD
W jego ocenie, podstawową obietnicą, której nie spełniła PO, to demontaż IV RP, którą zbudowało PiS. - To się nie stało. Więcej - mamy poczucie, jesteśmy przekonani, że powstała całkowicie inna koalicja, niż widzimy to w mediach. Bo koalicja PO-PSL jest taką koalicją matematyczną, bo PSL jest potrzebny do głosowania - mówił Napieralski.
Jego zdaniem, istnieje "koalicja ustrojowa" PiS-PO, dzięki której m.in. powołano w poprzedniej kadencji CBA. Według Napieralskiego, poprzedni szef Biura Mariusz Kamiński został wyrzucony dopiero wtedy, kiedy "dobrał się do kumpli" rządzących. Zdaniem szefa SLD, to samo jest z IPN. - Jestem ciekaw, panie premierze, kiedy pan wyrzuci (szefa IPN Janusza) Kurtykę. Czy jak dopiero w kampanii wyborczej na stole pojawią się kwity na ojców, dziadków, waszych oczywiście. To jest ciekawe - mówił Napieralski.
- Budowaliście IV RP i budujecie nadal, bo nikt nie rozliczył tego, co się wydarzyło z naszymi służbami specjalnymi. Zniszczyliście polskie służby specjalne i nikt nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności - mówił Napieralski.
Zarzucił też premierowi złe działania w sprawie długu publicznego i deficytu. Jak dodał, szef rządu "nie pytając, zadłużył każdego z nas na 17 tys. zł, a to jest o 4 tys. zł więcej niż dwa lata temu".
"Zaklinanie rzeczywistości"
W ocenie Napieralskiego, pokazywanie, jak Polska radzi sobie świetnie w Europie w obliczu kryzysu jest zaklinaniem rzeczywistości. A tymczasem - jak mówił szef SLD - w miejscowości Łapy na Podlasiu z dnia na dzień straciło pracę 750 osób, gdy upadł Zakład Naprawczy Taboru Kolejowego, jedyny duży pracodawca w tej miejscowości. - W tym mieście nie marzą się już wakacje w Egipcie, jak kiedyś mówiło PiS, w tym mieście marzą dzisiaj tylko o jednym, aby mieć godną pracę i mieć za co żyć - mówił.
Szef SLD zarzucił też rządowi, że nie pomógł pracownikom stoczni i zakładom z nimi współpracującym.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24