Prokuratura ujawniła zarzuty postawione Jackowi Karnowskiemu - dzień wcześniej prosiła o to obrona prezydenta Sopotu. W czwartek rano rada miasta nie poddała nawet pod głosowanie wniosku radnych PiS o referendum ws. odwołania Karnowskiego.
Pełnomocniczka Jacka Karnowskiego, mecenas Joanna Grodzicka twierdzi, że zarzuty zostały upublicznione zbyt późno, ponieważ już wcześniej pojawiły się w mediach "informacje niepełne, zawierające pewne sugestie" - jak twierdzi - i dodała, że to naruszenie prawa do obrony.
Obrona podkreśla również, że ujawnione zarzuty nie dotyczą przekazywania pieniędzy. - Nie zawierają w żadnym punkcie sytuacji, w jakiej miałoby dojść do wręczenia pieniędzy, dotyczą jakichś różnic między wartością przedmiotów, tudzież bliżej nieokreślonych robót - powiedziała mec. Grodzicka.
Prokuratura odwoła się od decyzji sądu
Przedstawiający zarzuty prokurator Zbigniew Niemczyk powiedział, że w sytuacji w której wszyscy podejrzani, powiązani ze sprawą Karnowskiego, już usłyszeli zarzuty, nie ma przeciwwskazań do upublicznienia zarzutów Karnowskiego.
Śledczy zaznaczył, że prokuratura zamierza odwołać się od wczorajszego postanowienia sądu, który nie zadecydował o tymczasowym zatrzymaniu Karnowskiego.
Nie będzie referendum
Rano odbyła się Rada Miasta Sopotu, na której radni PIS usiłowali wprowadzić do porządku obrad swój wniosek o rozpisanie referendum ws. odwołania Karnowskiego ze stanowiska prezydenta miasta. Wniosek o przeprowadzenie referendum nie został nawet poddany pod głosowanie. Radnym PiS nie udało się zebrać wymaganej ilości podpisów. Z 21 radnych pod wnioskiem podpisało się tylko pięciu radnych PiS. Potrzeba było sześć podpisów. Z 21 radnych pod wnioskiem podpisało się tylko pięciu radnych PiS. Potrzeba było sześć podpisów.
Samorządowcy zapowiadają, że będą czynić starania by któryś z radnych podpisał się jeszcze pod wnioskiem. Wtedy będzie można poddać go pod głosowanie po raz kolejny. Sukcesu w samym głosowaniu wcale to nie oznacza, bo radnych jest w aż 21.
I dlatego Karnowski może spać spokojnie, chociaż sam przyznaje, że "niezatapialnym się nie czuje". - Każdy jest zatapialny, ale nie o to tutaj chodzi. Ważne jest przeświadczenie, czy ktoś jest winny, czy niewinny. Ja jestem niewinny. Udowodnię to - powtórzył prezydent po piątkowym posiedzeniu rady miasta.
Nie będzie aresztu
Jackowi Karnowskiemu grozi do 10 lat więzienia. Prezydent Sopotu nie przyznaje się do winy. Jak ustalił portal tvn24.pl, pięć z zarzutów, które usłyszał dotyczy transakcji, które były polityk PO już jako prezydent Sopotu miał zawierać z sopockim dilerem samochodów Włodzimierzem G. Według prokuratury kupował od niego samochody po niższej niż zaksięgowano cenie. W sumie zyskał na tym ponad 65 tys. zł.
Ponadto śledczy zarzucają Karnowskiemu, że jako prezydent miasta zataił swoje kontakty z firmą Włodzimierza G., która wzięła później udział w jednym z organizowanych przez miasto przetargów. Nie musiał też płacić za usługi budowlane na swojej posesji, wykonane przez jedną z trójmiejskich firm.
Mimo to w czwartek sąd nie zgodził się na areszt dla Karnowskiego. Urzędujący wciąż prezydent będzie odpowiadał z wolnej stopy. - Sąd uznał, że materiał dowodowy jest mocny i nie ma obawy mataczenia - wyjaśniał rzecznik gdańskiego sądu Rafał Terlecki. Orzeczenie nie jest prawomocne.
- Nic nikomu nie zabrałem, niczego nie przyjmowałem za darmo i nie kupowałem po zaniżonych cenach - powiedział Karnowski w piątek.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24