Szef polskiej prokuratury twierdzi, że śledczy nie mieli nic wspólnego z zatrzymaniem znanego białoruskiego opozycjonisty Alesia Michalewicza. Andrzej Seremet w piśmie do szefa MSZ zarzucił kłamstwo Marcinowi Bosackiemu, który jest rzecznikiem ministra Radosława Sikorskiego.
Białoruski opozycjonista Aleś Michalewicz został zatrzymany w poniedziałek na warszawskim lotnisku przez Straż Graniczną. Chciał lecieć do Londynu. SG poinformowała, że Michalewicz legitymował się czeskim dokumentem uchodźczym i widniał w systemach Interpolu jako osoba poszukiwana w celu doprowadzenia do prokuratury. Był podejrzany o "zorganizowanie masowych manifestacji".
Na lotnisko udał się wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski, by próbować doprowadzić do jak najszybszego zwolnienia Michalewicza. Wtedy rzecznik MSZ Marcin Bosacki stwierdził: - Według naszej najlepszej wiedzy jest to pomyłka prokuratury, która uwierzyła w list gończy wydany przez władze białoruskie.
I dodał: - MSZ nie może niczego kazać Straży Granicznej ani prokuraturze. Natomiast uruchomiliśmy wszelkie możliwe procedury między instytucjami państwowymi, aby pana Michalewicza jak najszybciej wypuszczono.
Natomiast szef MSZ Radosław Sikorski pytany, dlaczego doszło do zatrzymania Michalewicza, odparł: "To już proszę pytać ludzi, którzy to spowodowali, czyli nie MSZ. MSZ, tak jak poprzednio, interweniował na rzecz zaradzenia sytuacji".
Po południu warszawska prokuratura zwolniła Michalewicza. Odleciał do Londynu.
Decyzja niezależnych prokuratorów
Po tych wypowiedziach zawrzało na linii MSZ-prokuratura. Seremet napisał do ministra Sikorskiego list, w którym zaprotestował przeciwko wypowiedzi Bosackiego. "Choć Prokuratorowi Generalnemu nie są znane źródła wiedzy rzecznika MSZ, z całą pewnością informacji tych nie zweryfikował w prokuraturze przed ich upublicznieniem. Informując Ministra Spraw Zagranicznych o powyższym, Prokurator Generalny wyraził głębokie przekonanie, że w przyszłości wszelkie wypowiedzi rzecznika prasowego MSZ, oceniające działania prokuratury, poprzedzone będą rzetelnym sprawdzeniem posiadanych informacji" - informuje PG.
Seremet odniósł się także do sugestii, że Michalewicza zwolniono po wyraźniej interwencji resortu spraw zagranicznych.
- Jedyną decyzją prokuratury wobec Michalewicza było zwolnienia białoruskiego opozycjonisty. Zdecydowali o tym niezależni, warszawscy prokuratorzy. Ich decyzja była autonomiczna i nie miała związku z działaniami MSZ w tej samej sprawie - poinformował tvn24.pl Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratora Generalnego.
Nie mieli dokumentów z Białorusi
Martyniuk dodaje, że prokuratorzy sami zauważyli, że Michalewicz jest czynnym opozycjonistą i stwierdzili, że trzeba go zwolnić po zatrzymaniu przez Straż Graniczną. Zaś bezpośrednim powodem był brak jakichkolwiek dokumentów z białoruskiej prokuratury.
Bosacki przeprasza
Prokuratura Generalna we wtorek po południu na swoich stronach internetowych zamieściła komunikat w sprawie wypowiedzi Bosackiego z informacją o skierowaniu pisma Seremeta do szefa MSZ.
W trakcie przygotowywania tego materiału okazało się, że rzecznik prasowy Sikorskiego skontaktował się z Seremetem. - Wyraził ubolewanie z powodu swojej niefortunnej wypowiedzi - powiedział tvn24.pl Martyniuk.
Z Marcinem Bosackim nie udało nam się skontaktować.
Interpol wycofał się ze ścigania Michalewicza
Dlaczego Straż Graniczna zatrzymała białoruskiego opozycjonistę? Bada to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które nadzoruje SG. Radio ZET podało we wtorek, że Interpol już 22 lipca uznał, że wniosek Białorusinów o ściganie Michalewicza nie jest sprawą kryminalną, ale polityczną. - Sprawdzamy dlaczego ta informacja nie dotarła do Polski – powiedziała Małgorzata Woźniak, rzecznik MSW. Dlaczego jednak dopiero teraz MSW bada procedury, które doprowadziły do zatrzymania białoruskiego opozycjonisty? Już raz Polska pomogła reżimowi Aleksandra Łukaszenki w ukaraniu niepokornego polityka.
Polacy pomogli Łukaszence
W sierpniu na Białorusi aresztowano Alesia Bialackiego, którego oskarżono o zatajenie dochodów. W dotarciu do informacji o prywatnym koncie lidera Centrum Praw Człowieka pomogła polska prokuratura. Białoruskiej prokuraturze przekazano informacje o bankowych kontach fundacji Bialackiego, na których trzymał fundusze białoruskiej opozycji. Reżim Łukaszenki uznał to m.in. za oszustwa podatkowe. Gdy sprawa wyszła na jaw to Andrzej Seremet zdecydował o dymisji dr Krzysztofa Karsznickiego, szefa Departamentu Współpracy Międzynarodowej w Prokuraturze Generalnej. Ten departament był odpowiedzialny za przekazanie białoruskiej prokuraturze wyciągu z kont Bialackiego.
Źródło: tvn24.pl