- Proces przeciwko decydentom stanu wojennego może rozpocząć się już we wrześniu lub październiku - poinformował rzecznik Sądu Okręgowego Wojciech Małek. Śledczy IPN-u nie będą musieli uzupełniać aktu oskarżenia o przesłuchania Margaret Thatcher i Michaiła Gorbaczowa. Sąd Apelacyjny uchylił bowiem decyzję sądu niższej instancji o zwrocie do IPN akt śledztwa.
Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie uchylił decyzję o zwrocie do IPN aktu oskarżenia za stan wojenny z 1981 r. wobec m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani. Sąd uznał, że zebrane dowody są wystarczające do prowadzenia procesu, a zbieranie innych przesłaniałoby wyjaśnienie sprawy.
Komentując tę decyzję sędzia Małek powiedział, że sprawa jest skomplikowana, gdyż na rozpatrzenie oczekują jeszcze wnioski niektórych oskarżonych o umorzenie postępowania. Rzecznik Sądu Okręgowego podkreślił, że Kiszczak sądzony za wydanie szyfrogramu, który miał być podstawą działań milicji w kopalni Wujek w 1981 roku, może zgodnie z zaleceniami lekarzy przebywać w sali sądu tylko 2 godziny dziennie. Podobne ograniczenia lekarskie ma także Jaruzelski - sądzony za masakrę robotników wybrzeża w 1970 r.
Z orzeczenia Sądu Apelacyjnego zadowolony jest Piotr Piątek, prokurator z pionu śledczego IPN, chociaż żałuje, że "skierowanie sprawy do merytorycznego rozpoznania nastąpiło dopiero 1,5 roku po wniesieniu przez prokuratorów IPN-u aktu oskarżenia". - Jest to czas, który mógłby być spożytkowany na merytoryczne rozpoznanie sprawy przed sądem pierwszej instancji - podkreślał w TVN24 Piątek.
"Niektóre zalecenia pierwszej instancji niewykonalne"
W poniedziałek troje sędziów Sądu Apelacyjnego uwzględniło zażalenie IPN na decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie, który na wniosek obrony 14 maja zwrócił sprawę katowickiemu pionowi śledczemu IPN i nakazał uzupełnienie "istotnych braków" śledztwa: powołanie zespołu biegłych historyków do oceny realności groźby interwencji ZSRR w latach 1980-1981; zwrócenie się do zagranicznych archiwów o dokumenty oraz przesłuchać nowych świadków, m.in. z zagranicy, w tym Margaret Thatcher i Michaiła Gorbaczowa. Po tej decyzji wielu komentatorów wyrażało obawy, że autorzy stanu wojennego nigdy już nie staną przed sądem.
Politycy lewicy mówili natomiast, że decyzja Sądu Okręgowego ma "pomóc w ustaleniu prawdy historycznej".
Sąd Apelacyjny uznał jednak, że "niektóre zalecenia Sądu Okręgowego są niewykonalne" i podkreślił, że zadaniem sądu nie jest wyjaśnianie "zasadności wprowadzania stanu wojennego, lecz ocena zachowań oskarżonych".
Związek przestępczy o charakterze zbrojnym
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował do sądu akt wobec dziewięciu osób - członków utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. tzw. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) oraz Rady Państwa PRL, która formalnie wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety. Zarzuty dotyczą m.in. kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw".
Główni oskarżeni to 84-letni gen. Jaruzelski - ówczesny I sekretarz PZPR, premier PRL i szef MON, a także szef WRON, 82-letni gen. Kiszczak - członek WRON i ówczesny szef MSW oraz 80-letni Kania, były już wtedy I sekretarz KC PZPR. Oskarżeni nie przyznają się do zarzutów. W IPN odmówili składania wyjaśnień.
Według obrony, oskarżeni nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie tzw. wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. Jaruzelski zapewnia, że zależy mu na szybkim procesie i powtarza, że stan wojenny był ocaleniem kraju przed katastrofą.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24